Nowy, stary Poznań i jego makabryły

Trudno mi pisać o mieście, w którym mieszkałem kilkanaście lat. Trudno bo co tu napisać kiedy większość moich znajomych jest z Poznania i czytając to będzie się nudzić. Ale mimo to spróbuję.   Chlebak Zacznę od dworca. Prawie wszyscy w Polsce słyszeli o nowym dworcu kolejowym w Poznaniu, który okazał się kompletną klapą. Przez miejscowych […]

2

Trudno mi pisać o mieście, w którym mieszkałem kilkanaście lat. Trudno bo co tu napisać kiedy większość moich znajomych jest z Poznania i czytając to będzie się nudzić. Ale mimo to spróbuję.

 

Chlebak

Dworzec kolejowy w kształcie chlebaka połączony z dworcem autobusowym w przyziemiu

Zacznę od dworca. Prawie wszyscy w Polsce słyszeli o nowym dworcu kolejowym w Poznaniu, który okazał się kompletną klapą. Przez miejscowych nazywany jest chlebakiem i rzeczywiście przypomina jeden wielki, tandetny chlebak, który na wizualizacjach wyglądał zupełnie inaczej. Dworzec z drugą, największą, dzienną liczbą pasażerów w Polsce ma mikroskopijną poczekalnię, doklejoną do ogromnego centrum handlowego, które kiedyś nazywało się Poznań City Center, a teraz Avenida, chociaż z aleją nie ma nic wspólnego, bo drzew raczej tutaj jak na lekarstwo. Wszystko co można było źle zrobić, zrobiono źle i doszło do tego, że PKP zdecydowało, że jednak dworzec znów będzie w miejscu starego. A stary dworzec, zmodernizowany w latach sześćdziesiątych XX wieku, wciąż ma oryginalną elewację z czerwonej cegły, schowanej dziś pod płytami. Co ciekawe pod starym dworcem znajduje się samowystarczalny schron, gdzie do 1990 roku odbywały się ćwiczenia obrony cywilnej, w których uczestniczyło raz w roku ponad 200 osób. W czasach świetności na dworcu były osobne poczekalnie na przykład dla matek z dziećmi lub żołnierzy, którzy mogli sobie na miejscu wyprasować koszulę:). Była też specjalna noclegownia dla pasażerów. Największa i najlepsza w Polsce, gdzie można było przespać się przed podróżą i każdy pasażer dostawał osobiste wezwanie do pociągu. Niestety to wszystko to już przeszłość i nie prześpimy się już w wygodnym łóżku, a możemy jedynie usiąść na osłonie kaloryfera bez oparcia w tak zwanej poczekalni. Dworzec zdobył zaszczytne miano ?Makabryły? w 2013 roku.

 

Stary browar

Atrium starej części Browaru z „Blaskiem Księżyca” po lewej

Idąc z dworca w stronę poznańskiego rynku trafimy do Starego Browaru. To prezent Pana Kulczyka dla swojej żony, która nie musiała już latać na zakupy do Paryża. Po rozwodzie i podziale majątku Pani Kulczyk dostała Stary Browar, jednak parę lat później sprzedała go za drobne 290 milionów euro niemieckiemu funduszowi.

Instalacja „Ukryty cień księżyca”

Warto odwiedzić to miejsce, które dostało nagrodę dla Najlepszego Centrum Handlowego Świata nie ze względu na sklepy ale dla…sztuki. W atrium znajduje się rzeźba Igora Mitoraja ? Blask księżyca?- jedna z trzech identycznych (druga znajduje się na Hokkaido w Japonii, a trzecia w Londynie), a na ścianach można znaleźć stare kapsle od piwa. Browar składa się z dwóch części, tak zwanej starej i nowej, połączonych ze sobą szklanym łącznikiem. Pierwotnie cały plac pomiędzy częściami miał być przykryty szklanym dachem, ale koszty jego ogrzewania zimą okazały się tak wysokie, że zrezygnowano z pomysłu zostawiając tylko wąski łącznik. Na dziedzińcu znajduje się największy kufel świata, w którym mieści się sześć tysięcy litrów piwa. Obok znajduje się wieża zegarowa, a w niej dwa dzwony nazwane imionami małżeństwa Kulczyków: Grażyna i Jan. W nowej części Browaru znajduje się między innymi luksusowy Hotel Blow Up. Jeden z jego apartamentów w ciemnych kolorach szczególnie przypadł do gustu Dodzie, podobno ze względu na fotele z oparciami w kształcie skrzydeł, a biały apartament Stingowi. Jednym z najciekawszych dzieł sztuki w Browarze jest ?Ukryty Cień Księżyca?, poruszająca się instalacja z metalu, która przypomina pozaziemskiego stwora. Według autora jest to stworzenie, które pojawia się jako efekt naszej fantazji w momencie kiedy blask księżyca pada na powierzchnie wody przy silnym wietrze:). Jednak moją ulubioną rzeźbą od zawsze była dziewczynka z Mangi autorstwa japońskiego autorstwa Henyo Penyo.

Stary Browar od strony Placu Andersa

Wychodząc ze Starego Browaru warto przejść się na ulice Rybaki. Nie mam pojęcia dlaczego. Odrapane ściany, koty wałęsające się w bramach I dziwny spokój w odróżnieniu od morza przechodniów na deptaku na ulicy Półwiejskiej. Stąd blisko już do Starej Gazowni ? mojego magicznego miejsca w Poznaniu. Gazownia już dawno została zamknięta, ale wciąż budynek z czerwonej cegły urzeka i jest szansa, że wkrótce gazownia zyska drugie życie jako centrum sztuki. Niedaleko, latem funkcjonuje całkiem przyjemna plaża nad Wartą.

 

Renesansowy ratusz od strony ulicy Gołębiej

Nowe stare zabytki

Wiadomo, że w każdym mieście rynek to punkt obowiązkowy. Na poznańskim w każdym z czterech rogów znajduje się fontanna. Co ciekawe trzy z nich (Marsa, Neptuna I Apolla) pojawiły się dopiero kilkanaście lat temu, a jedyną oryginalną jest fontanna Prozerpiny z 1766 roki. Nie tylko fontanny są nowym zabytkiem Poznania, jest nim również zamek królewski, śmiało pretendujący do zaszczytnego miana makabryły. Starając się odtworzyć rezydencję władców wiedziano tylko że… była i znajdowała się na Górze Przemysła. Tak naprawdę nikt nie wie jak dokładnie wyglądał zamek, dlatego wymyślono jak mógł wyglądać. Niestety efekt jest co najmniej średni. Warto jednak zobaczyć najmłodszy zamek polski w krwiście czerwonym kolorze.

Zamek niemieckiego cesarza Wilhelma

Poznań ma tez drugi zamek. Ten jednak jest prawdziwym zabytkiem. Wybudowany dla niemieckiego cesarza Wilhelma II I jego żony, córki królowej Wielkiej Brytanii, jako symbol niemieckiej władzy Poznaniu, o dziwo nie został zburzony po drugiej wojnie światowej przez Polaków i stał się centrum kultury. Hitler polecił jego przebudowę wybierając to miejsce na swoja główna siedzibę w podbitej Polsce. Do zamku jednak nigdy nie dotarł, ale na jego zlecenie zdążono jeszcze przeprowadzić remont, który nadał wnętrzom surowego, hitlerowskiego charakteru.

Jedną z moich ulubionych uliczek w Poznaniu jest prowadząca do Fary ulica Gołębia. Najprzyjemniej jest na niej latem, kiedy okna pobliskiej szkoły baletowej są otwarte i słychać monotonne ?raz, dwa, trzy, cztery? , bardzo często wcale nie do muzyki fortepianowej, ale jakiegoś popowego przeboju. Nam udało się usłyszeć lekcje przy Abbie:)

No I na koniec, w upalny dzień, warto poleżeć sobie pod fontanną na Placu Wolności lub na trawie w parku przed operą, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu nie wolno było wchodzić, bo zasiana trawa nie była odporna na deptanie:)

 

D.

Plac Wolności z fontanną, która wzbudziła wiele kontrowersji ze względu na astronomiczne koszty budowy i zbyt nowoczesną formę, nie pasującą do Starego Miasta

2 Comments

  1. Violetta

    Jestem pod wrażeniem oczywiście pozytywnym ?

    1. innastrefa.pl

      Dziękujemy bardzo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *