Tempelhof to miejsce niezwykłe. Nieczęsto zdarza się, żeby można było spacerować sobie po pasie startowym jednego z największych lotnisk w Niemczech. Zostało otwarte jako pierwsze niemieckie lotnisko pasażerskie już w 1923 roku. Określane jako ?centralne? było później jednym z trzech międzynarodowych lotnisk Berlina obok Tegel i Schönefeld. Co ciekawe w dniu otwarcia odbyły się dwa loty: do Monachium i…Gdańska. Już 5 lat później centrum Berlina połączono z lotniskiem linią metra, co w tamtych czasach było ewenementem na światową skalę. Wkrótce też powiększono budynek terminalu, który przez dwa lata był największym budynkiem świata.
Po wielu wzlotach i upadkach port,w końcu, w 2008 roku, został zamknięty, pomimo że w ostatnim roku obsłużył 350 tysięcy pasażerów, a grupa licząca ponad tysiąc osób do końca walczyła o jego ocalenie. Mimo, że minęło już 9 lat, wbrew zakusom deweloperów, teren nie został zabudowany do dzisiaj. Pełni różnorodne funkcje od skateparku, ogródka warzywnego, boiska do gry w hokeja w jednej z hal, po popularne miejsce do joggingu i jazdy na rowerze.
Tajna baza wojskowa
Odwiedziliśmy to miejsce po drodze, jadąc do domu, po krótkim pobycie w Berlinie. Już wchodząc na płytę lotniska zrobiło na nas niesamowite wrażenie. Taki księżycowy krajobraz z ogromnym, posępnym budynkiem terminalu, który ciągnie się ponad kilometr. Ogródek warzywny niedaleko wejścia był nieco zaniedbany, ale też nie był to środek lata. Swoją drogą świetna inicjatywa. Jeśli nie masz swojego ogródka możesz tu przyjść, posadzić buraki, marchewkę lub popielić grządki. Do samego budynku niestety nie można podejść. Jest otoczony wysokim ogrodzeniem i można obserwować co dzieje się w środku z odległości kilkudziesięciu metrów.
Wtedy wiedzieliśmy tylko, że lotnisko jest nieczynne i kiedy zobaczyliśmy mamroczące z daleka postaci i jakieś małe, lekkie samoloty od razu w mojej głowie pojawiły się teorie spiskowe, że to może siedziba tajnych służb wywiadowczych, albo jakaś super tajna baza wojskowa. Rzeczywistość okazała się mniej pasjonująca, bo jak się później okazało w terminalu odbywają się konferencje i targi, małe samoloty to prywatne czartery, a jedno skrzydło zostało zaadaptowane na obóz dla uchodźców.
Gradobicie
Kiedy wysiedliśmy z auta niebo było prawie czarne i wiadomo było, że zaraz zacznie padać. I oczywiście tak się stało, dokładnie wtedy, kiedy byliśmy na samiuteńkim środku pasa startowego.:) Tak więc zdjęcia ani trochę nie są inscenizowane. Rzeczywiście wiało i lało, a przez chwilę nawet grad padał. W takich warunkach, kiedy w promieniu kilometra nie ma żadnego człowieka (a przynajmniej go nie widać), po środku totalnej pustki naprawdę można poczuć się jak na księżycu…
D.