Lizbona [cz.3] – o kogutach raz jeszcze

Szef Kukuryk Jest takie zupełnie irracjonalne miejsce w Lizbonie, które kompletnie nie pasuje do reszty ponad  pół milionowej metropolii. Otoczone z każdej strony ruchliwymi ulicami, jednak ciche i spokojne. Jedyny hałas, który tam słychać to pianie koguta i gdakanie kur. Zupełnie jak w środku małej wioski. Koguta doszukałem się aż jednego, ale miał za to […]

4

Szef Kukuryk

Jest takie zupełnie irracjonalne miejsce w Lizbonie, które kompletnie nie pasuje do reszty ponad  pół milionowej metropolii. Otoczone z każdej strony ruchliwymi ulicami, jednak ciche i spokojne. Jedyny hałas, który tam słychać to pianie koguta i gdakanie kur. Zupełnie jak w środku małej wioski. Koguta doszukałem się aż jednego, ale miał za to cały harem różnokolorowych kurek. Oprócz nich można tam znaleźć całe stada kaczek, przepiórek i mnóstwa innych drobnych ptaszków, które pomimo braku jakichkolwiek ogrodzeń jakoś nie rozchodzą się po całym mieście. Może zdają sobie sprawę z tego, że nie muszą, bo są regularnie dokarmiane i pojone przez miejskie służby. Żeby było śmieszniej tuż obok znajduje się ambasada Niemiec i jestem pewien, że pan lub pani ambasador nieraz słyszała podczas oficjalnych wizyt głośne pianie koguta, który wciąż przypomina kto jest szefem całego skweru.

Ambasada Niemiec

Na skwerze znajduje się też osobliwy pomnik z białego marmuru Tomasa de Sousy Martinsa. Pod jego postacią leży ułożony bez ładu i składu stos kamiennych tabliczek z prośbami o wyzdrowienie. De Sousa był lekarzem. W czasie epidemii gruźlicy sam na nią zachorował i tak się tym faktem załamał, że popełnił samobójstwo. Lizbończycy niezbyt przepadają za tym kiczowatym pomnikiem i uważają, że jest przejawem przesadnej religijności mimo, że pomnik jest całkowicie świecki, bo pan doktor nigdy nie został kanonizowany.

Pomnik de Sousy

Fontannowa bundesliga

Oprócz tego skweru mam jeszcze parę sekretnych miejsc w Lizbonie, które niestety zaraz przestaną być sekretne.? Jednym z nich jest Jardim do Torrel, wspomniane już przez Michała. Wbrew nazwie sugerującej ogród, nie ma nic z nim wspólnego. To właściwie parę drzew i kawałek trawnika. Miejsce jednak jest niesamowicie urokliwe i z reguły prawie zupełnie puste. Doskonale nadaje się na poleżenie na trawie w cieniu rozłożystych palm. Ze skraju tego ogrodu (właściwie ogródka) rozciąga się tradycyjnie przepiękny widok na centrum Lizbony, a paręnaście schodów poniżej  znajduje się ogromna fontanna. Latem pełni rolę basenu, przy którym jest mini plaża z leżakami. I to wszystko kilkadziesiąt metrów od głównej Alei Wolności (Avenida de Liberdade), będącej portugalskim odpowiednikiem paryskich Pól Elizejskich. Zimą zmienia się rola fontanny, która przeobraża się w, idealne dla miejscowych dzieciaków, boisko do gry w piłkę. Teren Jardim do Torrel jest ogrodzony więc uważajcie, bo późnym wieczorem się tam nie dostaniecie, co zresztą przydarzyło mnie i Michałowi.

Fontanna w wersji letniej
Fontanna w wersji zimowej
Jardim do Torrel
Jardim do Torrel

Moja strefa wyciszenia

Mało ludzi dociera też za most Vasco da Gamy. Sam most z bliska robi niesamowite wrażenie, równie duże jak most 25- tego Kwietnia, pojawiający się na co drugiej pocztówce. Most Vasco to prawdziwy kolos. Ma ponad 17 km długości i jest najdłuższym mostem Europy. Podobnie jak most 25- tego Sierpnia łączy Lizbonę z południową częścią kraju. W zamierzeniu miał go odciążyć, ale w praktyce ruch na nim jest znikomy, ponieważ całkowicie omija Lizbonę i wszystkie większe miejscowości po drugiej stronie Tagu. I w ten oto sposób przejazd pierwszym mostem przez Tag to istna katorga, o czym nieraz przekonałem się jadąc busem lub autem grubo ponad godzinę na plażę w Costa Caparica, oddaloną ledwo o 17 km od centrum.

Most 25 Kwietnia
Most Vasco da Gamy
Most Vasco da Gamy

Wracając do tematu sekretnych miejsc, okolica mostu da Gamy jest tak oddalona od centrum, że docierają tu nieliczni. Nadrzeczną, drewnianą promenadą, otoczoną przez trzciny i rozlewiska można dojść aż do samego przęsła mostu. Za nim promenada nagle się urywa i zamienia w…ścieżkę. Można odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się gdzieś na dalekiej prowincji, z dala od czegokolwiek. Świetne miejsce aby uciec od zgiełku miasta. W części czwartej: zaskakujące przedmieścia Lizbony

D.

Most 25 Sierpnia

4 Comments

  1. Kate

    Most nosi nazwę 25 de Abril. Jest to data Rewolucji Goździków, która kończyła epokę Estado Novo. Abril to kwiecień, dlatego nazwa mostu to 25 kwietnia 🙂

    1. innastrefa.pl

      Kurczaki, roztrzepany jestem. No oczywiście, że 25 kwietnia a nie sierpnia. Nie mam pojęcia skąd się to wzięło w poście:) już poprawiam!

  2. Rafal Lukasik

    Swietne opisy roznych miejsc w Lizbonie, w ktorej mieszkam juz ponad 13 lat. Jedna uwaga. Most nazywa sie 25 kwietnia a nie 25 sierpnia. Zostal przemianowany (poczatkowo nosil imie Salazara) po rewolucji gozdzikowej.

    1. innastrefa.pl

      Bardzo dziękujemy. 25 kwietnia oczywiście, nie mam pojęcia skąd się to wzięło w poście. Już poprawiam. 13 lat w Lizbonie? Jej ale super. Zazdrościmy strasznie:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *