Tym razem nieco inny post. Bardziej do oglądania niż do czytania. 🙂 Pewnie niewielu z Was Lizbona kojarzy się z graffiti. Bardziej z wąskimi uliczkami Alfamy, malutkim tramwajami i słynnymi płytkami azulejos na fasadach kamienic, które niestety coraz częściej odpadają od ścian i nie są zastępowane nowymi. A jednak Lizbona to również prawdziwe zagłębie sztuki ulicznej i to najwyższego formatu. Oczywiście w wielu miejscach można znaleźć zwykłe graffiti, które nie grzeszy urodą i zwyczajnie oszpeca ogrodzenia, wiadukty i budynki. Ale wśród nich można znaleźć prawdziwe dzieła sztuki, które potrafią pokrywać wielopiętrowe budynki w całości. Nie chciałbym tutaj wskazywać Wam dokładnych adresów (poza dwiema lokalizacjami o których zaraz napiszę), bo najlepiej wszystkie je odkrywać samemu, przypadkiem, szwendając się bez celu po centrum. Poza tym moje zdjęcia mają już parę lat i pewnie niektóre są już nieaktualne, bo na miejscu starych graffiti powstają wciąż nowe. Jednym z odkrytych przeze mnie zagłębi murali były schody przy Calcada do Lavra. Koniecznie chciałem pokazać to miejsce Michałowi, ale niestety miasto zdążyło zamalować wszystkie ściany przy schodach kremową farbą. Być może dziś znów są pokryte malunkami, bo od czasu kiedy tam byliśmy minął już prawie rok.
Spacerując po mieście i odkrywając przypadkiem imponujące obrazy nie można ominąć dwóch absolutnie „must see” miejsc:
Okolice stacji Picoas
Przy jednej z głównych arterii miasta, biegnącej od ogromnego ronda Marques de Pombal, znajduje kilka ogromnych, opuszczonych kamienic, które w ramach artystycznego projektu Crono z 2010 roku zostały ?udekorowane? ogromnymi obrazami. Koniecznie trzeba to zobaczyć na żywo, bo całość robi niesamowite wrażenie.
Okolice nad Tagiem, między stacją kolejową Santa Apolonia i przystanią
Tutaj można podziwiać między innymi prace artysty o pseudonimie Vhils, którego znakiem rozpoznawczym jest to, że popękany tynk i wyszczerbione cegły stają się elementami obrazu, najczęściej twarzy.
A to pozostałe, odkryte przeze mnie, graffiti:
D.