Akwizgran – na styku trzech krajów

Jest takie miejsce w Niemczech, gdzie znaleźć można najbardziej okazały skarb, w którego skład wchodzą osobiste rzeczy Jezusa. Jest takie miejsce, gdzie znajdziecie niebanalne pogotowie. To miejsce pełne historii, to Akwizgran.

4

W poprzednim artykule wspomniałem o Hurengasse (dzielnicy czerwonych latarni), ale nie napisałem, że tam byliśmy. No więc… byliśmy tam pierwszego dnia wieczorem i drugiego dnia rano. Po co? Już widzę te Wasze uśmieszki, ale muszę Was rozczarować. Nie poszliśmy tam po cielesne uciechy, bo my nie chadzamy do takich przybytków, a tylko z ciekawości zobaczyć jak wygląda. Tylko po co byliśmy tam dwa razy? No żeby zobaczyć co się dzieje tam wieczorem, a rano, żeby zrobić fotkę jak nikogo nie będzie. 

Gdy przechodziliśmy uliczką wieczorem, spodziewałem się, że będzie tam raczej luźno i wesoło. W sensie… myślałem, że to taka imprezownia będzie. Imprezownia z atrakcjami. Niestety się troszkę rozczarowałem. Alejka była cicha, ale lśniła kolorowymi, głównie czerwonymi, światłami. Okna przybytków były odsłonięte, a za nimi prężyły się przeróżne kobiety. Różne pod względem rasowym, kulturowym, jedne były szczupłe, inne puszyste. Niektóre z nich wyglądały przez otwarte okna i zachęcały przechodniów do wejścia i skorzystania z ich relaksacyjnych zdolności. 

Jeżeli chodzi zaś o przechodniów to byli to panowie w bardzo różnym wieku, i wbrew moim imprezowym oczekiwaniom, chodzili tam raczej cicho i tak, jakby się wstydzili. Tak się kitrali dziwnie. W dodatku były też tam grupki po kilku chłopa, takich karków, którzy wyglądali na typków co mają tam robić za „ochronę”. Nie czułem się tam specjalnie komfortowo.

Za dnia było już zupełnie inaczej. Co prawda panie w oknach nadal pracowały, choć prawdopodobnie kadra się zmieniła w międzyczasie, ale było mniej „przechodniów”, no i karki zniknęły. Chyba poszli się wyspać.

dzielnica czerwonych latarni Aachen

Stary dom

A propos imprez. Jest w Akwizgranie takie miejsce, gdzie można się kulturalnie zabawić, a kiedy trzeba, posiedzieć przy kawie i się pouczyć. Na przykład. 

Przy placu Hof, pod numerem 1 znajduje się jeden z najstarszych, o ile nie najstarszy, murowany dom w Akwizgranie. Wybudowano go w 1658 roku z kamienia naturalnego. Z kamienia dlatego, ponieważ wcześniej budowano z drewna, a wiadomo, drewno łatwopalnym materiałem jest, więc pożary w Średniowieczu były na porządku dziennym. Gdy w 1656 roku doszło do tak wielkiego pożaru, że większość miasta obróciła się w popiół, postanowiono odbudowywać domy z kamienia, aby więcej się to nie powtórzyło. No i ten dom, jeden z pierwszych wybudowanych z kamienia, stoi do dziś.

Obecnie mieści się tu pub zwany „Domkeller”. Można tam się napić piwa, albo wina, pójść na mały koncert, bo organizowane są tam wieczorki z muzyką na żywo, a także zjeść, czy pouczyć się. Tak właśnie. Uczniowie i studenci mogą w ciągu dnia wpaść tam z książkami i się uczyć. Napoje kupują na miejscu, bo przecież pub coś z tego musi mieć, ale jedzenie mogą mieć swoje. Fajna opcja, nie?

bar

Akwizgran i jego Skarb

Wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO skarbiec katedralny posiada jeden z największych na świecie zbiorów  kościelnych skarbów. 

Wystawa podzielona jest na pięć działów. Pierwszy przedstawia historię Karola Wielkiego, króla Franków i Longobardów. Najważniejszym eksponatem jest późnogotyckie, pozłacane srebrne popiersie Karola Wielkiego. Autor tego dzieła przedstawił Karola Wielkiego jako mężczyznę z brodą, jednak, jak pisałem w poprzednim artykule, wiadomo, że on brody nie nosił. Mimo wszystko popiersie to stało się inspiracją dla innych artystów do przedstawiania Karola właśnie w ten sposób, z brodą, dlatego większość wizerunków Karola nie odpowiada do końca rzeczywistości. Można tam też zobaczyć niektóre jego kości, albo na przykład jego nóż myśliwski.

Koronacje są drugim punktem wystawy i przedstawiają dzieła sztuki, które zostały przywiezione do Akwizgranu z okazji koronacji królów między X, a XVI wiekiem. To właśnie w Akwizgranie przez długi czas koronowano ówczesnych władców.

król

Zakładka do książki, której nie było

Następnie prezentowane są przedmioty związane z liturgią, w tym ottoński krzyż Lothara, który do dziś jest używany do sprawowania kultu przy szczególnych okazjach. Dodatkowo w skarbcu można zobaczyć liczne pamiątki poświęcone Matce Boskiej. Należą do nich panele stworzone ok. 1485 r. przez mistrza z Akwizgranu, który nazwał je imieniem Matki Boskiej. Zewnętrzne strony skrzydeł przedstawiają Matkę Bożą i klęczącego starca, który przed wspaniałą brokatową zasłoną wręcza jej model katedry w Akwizgranie. Obok niej stoją święci Leopardus i biskup Blasius. Po wewnętrznej stronie skrzydeł przedstawiono osiem scen z życia Maryi, umieszczonych parami jedna nad drugą. Prawe skrzydło, przedstawia na przykład Zwiastowanie, spotkanie Joachima i Anny przy Złotej Bramie, Jezusa w świątyni oraz spacer Maryi po świątyni. Można tam zobaczyć również biżuterię, w tym koronę Małgorzaty z Yorku, a także niesamowitą kolekcję 43 sukien.

Ostatni dział poświęcony jest pielgrzymką oraz relikwiom katedry w Akwizgranie. O kilku relikwiach pisałem już wcześniej, ale nie napisałem i zakładce do książki Jezusa. Ciekawy eksponat, prawda? Biorąc pod uwagę, że pierwsza „książka” datowana jest na IX wiek. Ale poza tymi relikwiami mają również przepiękne skarby, warte zobaczenia. Ach, jakbym miał choć jeden taki złoty puchar…

dłoń
Ręka Karola Wielkiego
złoto

Pogotowie w księgarni

Niedaleko Elisenbrunnen, przy Buchkremerstraße, znajduje się olbrzymia księgarnia Mayersche.  Ma aż pięć poziomów. Sam fakt tego, że jest taka wielka, sprawia, że jest to ciekawe miejsce, warte zobaczenia. Mają tysiące, jak nie dziesiątki tysięcy książek. We wnętrzu jest też kawiarnia, a więc można sobie poczytać i napić się kawy czy herbaty. Jedną z rzeczy, która nas najbardziej zaskoczyła, to było całodobowe pogotowie. Jednak nie jest to takie pogotowie, na którym czeka się trzy godziny ze złamaną nogą aż wreszcie ktoś po ciebie przyjdzie. Raczej jest to pogotowie dla duszy. Tak bym to nazwał. Mianowicie przed wejściem jest automat, w którym, o każdej porze dnia i nocy, możesz kupić książkę. Czyż nie jest to fantastyczny pomysł? A automat nazwano 24 godzinne pogotowie książkowe.

automat do książęk

Van Den Daele

Kto śledzi nasze podróżnicze poczynania ten wie, że bardzo lubimy słodyczki. Gdy widzi się więc jedną z najlepszych cukierni w mieście, nie można do niej nie wstąpić. Zwłaszcza, że mieści się ona w pięknym, starym budynku. Założona przez wybitnego cukiernika Leo van den Daele w 1890 roku cukiernia, mieści się w czterech, połączonych ze sobą, kamienicach z XVII wieku. Były malutkie, a więc złączenie ich jak najbardziej miało sens. Dzięki temu zabiegowi pomieszczenia mają niepowtarzalny kształt. Jest wiele korytarzy i klatek schodowych, a wszystko utrzymane jest w barokowym klimacie. 

Van den Daele nie tylko piekł, ale też kreował własne, cukiernicze kompozycje. Zasłynął między innymi dzięki swojej recepturze na tradycyjne Printy (taki rodzaj piernika) z Akwizgranu, które wytwarzał w kształcie niepowtarzalnych figurek. To właśnie tuż obok jego cukierni stoi pomnik „Printenmädchen”, przedstawiający dziewczynkę, trzymającą w rękach wielką, człekokształtną „Printę”.

Tam zatrzymaliśmy się na chwilkę, by odpocząć, napić się kawy i skosztować wspaniałych i przepięknych deserów. Wybraliśmy torcik czekoladowo pomarańczowy oraz, o ile mnie pamięć nie myli, owocowo marcepanowy. Uważajcie tylko, bo po zjedzeniu ma się ochotę na więcej.

słodycze
kawiarnia
kawa

Wielkie obżarstwo

Na obiad udaliśmy się do chińskiej restauracji Dschingis Chan. Zobaczyliśmy, że w ofercie obiadowej mają zestaw dla dwóch osób za około 20 Euro. Pomyśleliśmy sobie, że jest to tanioszka i weszliśmy do środka. 

Wnętrze restauracji jest eleganckie i zdecydowanie na tanioszkę nie wygląda. Jedyne co przeszkadzało, to odgłos wiertarki, ponieważ na piętrze w budynku ktoś robił właśnie remont. Nie zmienia to faktu, że jedzenie było fantastyczne i ładnie podane. Na przystawkę dostaliśmy różności w tempurze. Były warzywa i krewetki. Daniem głównym był zestaw mięs, w tym kaczka i wołowina. Do tego grillowane warzywa i micha ryżu. Do tego herbata jaśminowa. Moja ulubiona. 

Troszkę jednak się zdziwiliśmy, gdy postawione przed nami danie ledwie we dwoje zmieściliśmy. Porcja była tak ogromna, że pomyśleliśmy sobie, że nie jest możliwe, aby kosztowało to tylko 20 Euro. No i nie kosztowało. Z rozkojarzenia nie zauważyliśmy, że przy cenie jest takie małe p.P. co oznacza „pro Person”, czyli od osoby. Tak więc w sumie wyszło około 40 Euro, ale nie żałowaliśmy ani centa wydanego na ten pyszny obiad.

jedzenie

Akwizgran i Trzy kraje

Akwizgran, po niemiecku Aachen, leży w zachodnich Niemczech, tuż przy granicy z Belgią i Holandią. Nie można więc być w Akwizgranie i nie pojechać do miejsca, w którym łączą się właśnie te trzy kraje. Droga do tego punktu sama w sobie jest atrakcją, gdyż prowadzi przez małe, okoliczne miejscowości. Dodatkowo gdy my jechaliśmy, było jakieś roboty drogowe i trzeba było jeszcze jechać objazdami przez wioski. Super widoki były po drodze. 

Do styku trzech granic można dojechać autem, a i zaparkować też jest gdzie. Na miejscu, poza stykiem granic, Holendrzy proponują atrakcję w postaci labiryntu, a Belgowie wieżę widokową. Niemcy proponują park. Sami wybierzcie najatrakcyjniejszą dla Was ofertę. 

Jeśli byłeś/aś w Akwizgranie i znasz jakieś ciekawe miejsca, których nie wymieniliśmy w naszych artykułach, podziel się nimi z nami i innymi czytelnikami. Nie bądź samolub. 😉

trójgrania

4 Comments

  1. FUKO

    Niesamowite zdjęcia i wspaniałe miejsca i duzo ciekawostek. Pozdrawiamy!

    1. Michał Bator

      Dzięki wielkie. Pozdrawiamy 🙂

  2. Martin W.

    Przypadkiem to nie Antoniustrasse jest tą Ulicą Rozpusty? ?

    Postwagen, Najstarszy Pub, (bardziej Restauracja w zasadzie) mieszczący się w przybudówce wspaniałego akwizgranskiego Ratusza jest ostatnim przedstawicielem architektury drewnianej w mieście.
    W tej dawnej (bodaj, z tego co pamiętam) postojowymi dla woźnicòw dorozkarskich można nasycić się oryginalymi lokalnymi specjałami.

    Natomiast jeśli chodzi o Kamień to koniecznie do wybrukowanego i stojącego nim urokliwego, satelickiego Stolberga polecam się wybrać.

    A po samym Aachen takiego klimatu można szukać organizując sobie wyprawę w poszukiwaniu licznych wież strażniczych dawnych murów starego miasta. Zahaczając przy okazji o urokliwe dzielnice Burtscheid i Frankenberger Viertel.
    W klimacie przygody fajnym pomysłem jest pójście szlakiem bardzo kreatywnych i unikatowych akwizgranskich pomników.
    A po najlepsza panoramę warto wybrać się na tarasy Lousbergu. Na której też szczycie znajdziemy wieże widokową z przyzwoitą kafeją.

    Dla spragnionych relaksu pragnę przypomnieć, że Aachen przede wszystkim od średniowiecza termami stoi więc i można sobie kojące duszę i ciało zabiegi zastosować w Carlous Thermen w malowniczym Kurgarten. Bądź, dla mniej skorych do takich wydatków, zaznajomić się z właściwościami źródeł w położonym nieopodal Starego Miasta – Elisenbrunnen, z którego murów wybija Kaiserquelle.

    Ogólnie bardzo fajny wpis.
    Kawiarenka konieczna do odnotowania na przyszłość! Dzięki 🙂

    1. Michał Bator

      Dzięki wielkie za obszerny wpis na temat atrakcji Aachen, których nie mieliśmy okazji zobaczyć. Zostało ich na conajmniej jeszcze jeden przyjazd.:) A pro pos szlaku pomników: niedługo pojawi u nas się wpis na temat spaceru szlakiem akwizgrańskich fontann, z których wiele jest naprawdę oryginalnych. Pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *