Ciudad de las Artes y las Ciencias czyli miasteczko sztuki i nauki w Walencji znajduje się w południowej części miasta, tuż przy starym korycie rzeki Turia. Niegdyś Turia przepływała przez całe miasto i wpadała do Morza Śródziemnego w okolicach portu. Po serii powodzi, wśród nich tej największej z 1957 roku, kiedy to zginęło 81 osób, Walencja zdecydowała, że tak dalej być nie może i zdecydowano o? przeniesieniu rzeki. Tak, tak- to nie błąd w tekście. Na terenie miasta 11 kilometrowe koryto osuszono, a nurt rzeki został skierowany do nowego koryta, na południe od centrum miasta i stanowi dziś południową granicę Walencji. Ujście do morza znajduje się więc kilka kilometrów na południe od dawnego. Pozostało tylko pytanie co zrobić z takim wielkim, pustym obszarem po starej rzece. Poradzono sobie z tym zadaniem doskonale, zakładając w nim park. W ten sposób powstał najdłuższy park Europy, który zieloną wstęgą dzieli miasto na dwie części. Wszystkie stare mosty pozostawiono nietknięte, zbudowano też kilka nowych i w ten oto sposób wchodząc na most w Walencji zamiast płynącej rzeki widać trawę i drzewa. W parku można znaleźć właściwie wszystko. Są tu łąki, boiska, fontanny, klomby, skateparki (odkryliśmy, że wśród młodych Hiszpanów zacznie bardziej popularne są hulajnogi niż deskorolki) i ogromny zespół zjeżdżalni w kształcie leżącego Guliwera (obok kilku mniejszych placów zabaw). I właśnie tuż obok jednego z odcinków parku powstało miasteczko sztuki i nauki. Jego autorem jest Santiago Calatrava, jeden z moich ulubionych architektów (o jego dworcu w Lizbonie pisałem TUTAJ). Cechą charakterystyczną budowli Calatravy jest biel i ażurowa konstrukcja, która czasem przypomina stwory z filmów science-fiction, lub szkielety dinozaurów. Walencja to miasto rodzinne artysty i właśnie tutaj postanowił on umiejscowić dzieło swojego życia. Kompleks składa się z sześciu głównych budynków, ustawionych wzdłuż głównej osi. Od zachodu są to:
Opera czyli Pałac Sztuk Królowej Zofii
Ma wysokość 13 pięter i może pomieścić cztery tysiące widzów. Wybudowana w 2005 roku jest jak dotąd największym budynkiem kompleksu. Z tym budynkiem wiąże się wiele kontrowersji. Po wybudowaniu okazało się, że akustyka jest tak słaba, że trzeba go przebudować. Dodatkowo trzeba było wymontować 200 krzeseł z widowni, bo nie było z nich widać sceny.
Hemisferic
Ogromne kino Imax. Początkowo chcieliśmy je odwiedzić, bo myśleliśmy, że to kino 4D, a bilet do muzeum i kina kosztował tylko 12 euro. Okazało się jednak, że to kino 3D i ma średnio ciekawy repertuar. Poza tym jednym z wyświetlanych filmów były narodowe parki Stanów Zjednoczonych, który widzieliśmy już w Muzeum Techniki w Sinsheim. Kupiliśmy więc bilet tylko do muzeum za 8 euro. Za prawie 40 euro można kupić bilet do wszystkich atrakcji miasteczka i wykorzystać go w ciągu trzech dni tzn. jednego dnia można odwiedzić oceanarium, drugiego kino itd. Tak szczerze to za 40 euro wolałbym zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Barcelony, lub Madrytu. Oba te miasta są oddalone o około 200 km od Walencji i można się do nich dostać pociągiem w około 2 godziny. Ale jak kto woli.
Muzeum Nauki czyli Pałac Nauki Księcia Filipa
Jeśli chciałoby się dokładnie zwiedzić cały budynek i wszystkie ekspozycje potrzeba by całego dnia. Nam zajęło to tylko około 5 godzin. Dlaczego? O tym napiszemy w poście poświęconym wizycie w muzeum. Nie bójcie się. Nie będzie to opis kolejnych, nudnych sal z nieciekawymi eksponatami. Uchylę tylko rąbka tajemnicy. Bedzie o locie w rakiecie, trudnej sztuce stania na jednej nodze w kosmicznych warunkach i wykluwających się kurczakach.
L?Umbracle
Ten budynek to tak naprawdę zawoalowany parking piętrowy. Ale jaki! Zdecydowanie najpiękniejszy parking jaki w życiu widziałem. Dwie dolne kondygnacje zajmuje zwykły parking na prawie tysiąc aut. Ale na jego dachu znajduje się długi na 320 metrów ogród. Jest on schowany pod ażurową konstrukcją i ma się wrażenie jak gdyby była to wielka szklarnia. Główna aleja wysadzana jest wysokimi palmami, a wśród nich są niższe rośliny z całego świata. Niestety połowa alejki nie była dostępna ze względu na prace konserwacyjne.
Agora
Agora będzie największym budynkiem kompleksu. Pisze będzie, bo prace konstrukcyjne nad nią wciąż trwają i ciągną się niemiłosiernie. Budynek miał być skończony już w 2009 roku. I owszem w tym roku nastąpiło otwarcie i pierwsza impreza- turniej tenisowy, ale elewacja wciąż jest nieskończona. Przyznam, że decyzja o wyborze koloru budynku jest co najmniej kontrowersyjna. Wszystkie pozostałe budynki miasteczka są śnieżnobiałe. A tu nagle kontrastowy fiolet! Wolałbym jednak konsekwencję do końca, bo ten fiolet jakoś mi tu nie pasuje. Sam budynek jest imponujący. 80 metrów wysokości i rozkładany dach w kształcie dwóch wysuwających się pióropuszy jest absolutnie fantastyczny. Niestety i w tym budynku jest masa niedoróbek, a przeciekający dach powoduje, że na trybunach w czasie deszczu trzeba otwierać parasole.
Most L?Assut de l?or
Pomiędzy muzeum i Agorą znajduje się biały most, przypominający żagiel. W tym przypadku wadą okazał się kształt. Wybrzuszenie na środku powodowało, że kierowcy nie widzieli co jest za pagórkiem i powodowało to ciągle wypadki. Dlatego zdecydowano się zamontować sygnalizację świetlną.
Oceanarium
Oceanarium to nie jeden budynek, ale cały zespół. Niestety teren wokół nich jest otoczony wysokim ogrodzeniem i można się tam dostać tylko po kupieniu biletu. Nie skorzystaliśmy z wejścia, bo po Ocean Park w Hongkongu i Afrykarium we Wrocławiu na pewien czas mam dosyć rybich atrakcji. Od ulicy widać jeden z budynków. Na jego froncie jest olbrzymie logo, które składa się z tysięcy malutkich, lśniących w słońcu jak kryształki Svarowskiego, płytek. Można tak stać tam i z rozdziawioną buzią wciąż powtarzać: „wow, jakie to fajne”. 🙂
Pomimo że było widać, że w całym kompleksie są prowadzone różne prace porządkowe (w Hemisferic np. były myte okna i dach, woda w basenach między budynkami miała idealnie lazurowy kolor ) to niestety wszędzie widać 15-letni upływ czasu. Elewacje są już nieco przybrudzone i przydałoby się porządne malowanie. Wewnątrz muzeum widać też masę niedoróbek: krzywe tynki, wiszące kable itp., jakby wszystko było budowane w ogromnym pośpiechu. Również wiele interaktywnych instalacji w muzeum jest popsuta. Przypuszczam, że na naprawy nie ma pieniędzy, bo Walencja ma 600 milionów euro dziury budżetowej, a utrzymywanie miasteczka pochłania i tak rocznie 700 tysięcy euro. Błędy konstrukcyjne, niedoróbki i ciągłe przekraczanie budżetów podczas budowy doprowadziły do tego, że mieszkańcy Walencji założyli stronę internetową pod znamiennym tytułem: „Calatrava krwiopijca i oszust”. Mimo wszystko, będąc w Walencji, koniecznie trzeba zobaczyć to miejsce i odkrywać niesamowicie fotogeniczne perspektywy i zaskakujące kształty, które ciągle zmieniają się pod wpływem słońca i naszego położenia. A i jeszcze różany ogród tuż obok, zwłaszcza w blasku zachodzącego słońca.
D.
Fajny artykul i zdjecia. Mam szczescie mieszkac obecnie 10 minut piechota od Ciudad de Ciencias i zgadzam sie z wami w 100 procentach. Plus za pisuary;)