Barcelona już dawno temu została najechana i zmaltretowana przez turystów. Takie coś jak szczyt sezonu praktycznie już tam nie istnieje, a kolejne mieszkania w całym mieście zamieniane są na apartamenty dla turystów. O atrakcjach Barcelony napisano już setki blogów, nakręcono wiele vlogów i stworzono mnóstwo list miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć. Dlatego proponujemy Wam coś innego. Pięć rzeczy, które można (na pewno nie trzeba) zrobić w stolicy Katalonii, których raczej nie robią inni turyści.
1.Przytul się do drzewa na Placu Reial.
Zamiast być porwanym przez nieprzerwane tłumy turystów na głównym deptaku miasta La Rambli, które suną w stronę morza niezależnie od pory roku i dnia, spróbuj uciec od całego tego szaleństwa i wpadnij na znajdujący się tuż obok Plac Reial. Oczywiście nie będzie tutaj całkiem pusto, ale jeśli nie będziesz tam wieczorem na pewno poczujesz ulgę od ścisku Rambli. Plac Królewski, otaczają ze wszystkich stron arkady, które kryją mnóstwo barów i klubów. Pełne wieczorami, do południa są pozamykane, dlatego można tutaj odetchnąć przy fontannie Trzech Wspaniałości i cieniu palm. A jeśli to Wam nie wystarczy przytulcie się do jednej z nich, by poczuć pierwotne tętno katalońskiej przyrody i chociaż na chwilę zapomnieć, że jesteście w jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów miast świata.
2. Wyjedź poza centrum i poobserwuj codzienne życie żółwi w parku przy klasztorze Salezjan (Residencia Salesiana Mardi Codolar)
Szukasz świętego spokoju? Tutaj znajdziesz go na pewno. Ok, zespół klasztorny jest na końcu świata i granica miasta jest oddalona stąd o rzut beretem, ale wierzcie mi, opłaca się. Poza tym niedaleko znajduje się stacja metra Montbau, więc da się w miarę prosto tam dojechać. A kiedy już będziecie na miejscu usiądźcie na ławce w przyklasztornym ogrodzie i pogapcie się na żółwie. Odprężenie i relaks macie zagwarantowane. Jedynymi turystami będą tutaj mieszkańcy przepięknych budynków klasztornych, które dziś zamieniono na hostel. Na szczęście niewielu z nich korzysta z pięknego ogrodu, woląc zatłoczone centrum miasta. Zresztą opcja zrobienia z rezydencji Salezjan bazy noclegowej jest całkiem miła. Pokoje są bardziej niż skromne, a wyjście na śniadanie, które wymaga przejścia przez ogród, zwłaszcza w zimowy poranek, może być wyzwaniem dla niewyspanych, ale otaczająca piękna przyroda zdecydowanie wynagradza wszelkie niedogodności. No i oczywiście cena, dużo niższa niż w hotelach, w centrum.
3. Zrób sobie zdjęcie pod Łukiem Triumfalnym i udawaj na Facebooku, że jesteś w Paryżu
Może niewielu o tym wie, ale Barcelona ma również swój własny łuk triumfalny. Może nie tak okazały jak ten paryski, ale do zmyłki przez znajomymi nada się idealnie. Trzydziestometrowy (a więc dużo niższy od paryskiego) był bramą wejściową na teren wystawy światowej, która odbyła się w Barcelonie w 1888 roku. Ma też inny kolor i więcej ornamentów, ale co tam., może ktoś się nabierze. Postaraj się nie uchwycić na zdjęciu palm, którymi wysadzana jest szeroka aleja, odchodząca od łuku, bo pomimo że Paryż ma nieco bardzie łagodniejszy klimat niż polski, nikt nie nabierze się, na palmy.
4. Zrób zdziwioną minę na szczycie fontanny Magica
Fontanna Magica jest typową atrakcją turystyczną Barcelony, ale jeśli przyjdziesz tutaj wcześnie rano (jak my) , lub bardzo późnym wieczorem unikniesz tłumów. Magica jest prekursorką wszystkich świetlnych fontann, które budują teraz na potęgę wszystkie miasta, również te polskie. Połączenie światła i muzyki dzisiaj już nie robi na nikim aż tak wielkiego wrażenia, ale kiedy, chodząc jeszcze do liceum, byłem w Barcelonie kilkanaście lat temu, kopara opadła mi totalnie na jej widok i w ogóle nie przeszkadzało, że musimy na jej szczycie czekać na autokar do Polski ponad cztery godziny. Podobnie jak łuk, fontanna również powstała z powodu wystawy światowej, ale tym razem w 1929 roku. Później została zniszczona i ponownie odbudowana dopiero w 1955 roku. Aktualnie jest w remoncie do marca 2020 roku. Wstęp na pokazy jest bezpłatny.
5. I zobacz złotą rybkę w blasku zachodzącego słońca.
W sumie to nie rybka, a ogromna ryba. Została stworzona przy okazji olimpiady 1992, a ze względu na złożoność konstrukcji (składa się z tysięcy metalowych płytek imitujących rybie łuski) wykorzystano przy jej projektowaniu system komputerowy. Tuż obok jest plaża, więc spokojnie możesz pokontemplować przy dźwięku morskich fal, ale unikaj plażowych sprzedawców mocno chrzczonych wodą drinków, bo na pewno przepłacisz.
D.
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy 🙂 Pozdrawiamy!
Dzięki wielkie. Również pozdrawiamy i życzymy wielkich podróży!