Nigdy bym nie pomyślał, że napiszę o Radomiu. Zawsze to miasto bardzo źle mi się kojarzyło. Potem przyszła jeszcze „chytra baba z Radomia”, które już ostatecznie pogrzebała wszelkie moje pozytywne konotacje z tym miejscem. Nie będę was oszukiwał, że to Eldorado, że koniecznie powinniście odwiedzić ten cud miejskiej architektury, który przyciąga turystów z całego świata. Chociaż, o dziwo, zdarzają się całkiem pozytywne opinie na temat Radomia, które słyszałem od znajomego w pracy. Dodam, że nie był to Polak.
Radom nigdy nie był na naszej liście miejsc, które koniecznie musimy zobaczyć. No ale skoro już nadarzyła się taka sposobność, postanowiłem dać szansę temu miastu. Przyznam się, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, ale tak to jest, kiedy nie ma się kompletnie żadnych oczekiwań. Dodatkowo było ciepło, świeciło cudowne słońce, a w takich warunkach odbiór miasta jest zdecydowanie bardziej pozytywny.
Radom wcale nie jest taki zły
Do Radomia przyjechaliśmy z samego rana, a przywiodły nas tam sprawy urzędowe, a dokładniej dowodowe. Michał wyrabiał sobie nowy dokument, a ja miałem w tym czasie całkiem sporo czasu, żeby zmienić swoją negatywną opinię na temat miejsca, z którym transformacja ustrojowa naszego kraju obeszła się w dość brutalny sposób. Nie o tym jednak jest ten post. Postaram się Was przekonać do tego, że jeśli będziecie w pobliżu Radomia przejeżdżać, to warto jednak zatrzymać się i na własne oczy przekonać, że Radom nie jest aż taki zły jak się Wam wydaje, co więcej, można tu spędzić całkiem przyjemnie czas.
Tym co rzuca się na pierwszy rzut oka przy wjeździe do miasta to powszechny, reklamowy chaos. Reklamy atakują nas ze wszystkich stron. Są jaskrawe, krzykliwe i wielkie. Nie jest to oczywiście czymś osobliwym w polskich miastach, bo zupełnie podobnie jest na przykład w Bydgoszczy, o której przeczytasz TUTAJ. W Radomiu jednak to zjawisko osiąga apogeum i raczej trudno byłoby znaleźć w Polsce miasto, które wygrałoby z nim pod tym względem.
Rodzący Kochanowski
Moim pierwszym kontaktem z Radomiem był park Kościuszki. A cóż to za atrakcja, zwykły miejski park, zapytacie. No ok, to tylko park, ale przyznaję, że gdybym zrobił ranking polskich parków miejskich, ten byłby dość wysoko. Park Kościuszki, pusty jeszcze o tej porze, w promieniach letniego, wschodzącego słońca, prezentował się całkiem przyjemnie. Już to nastawiło mnie jakoś tak przyjaźniej do Radomia. Oprócz typowych polskich drzew można zobaczyć tutaj bardziej egzotyczne gatunki jak lipy krymskie, japońskie modrzewie i amerykańskie tulipanowce.
Po renowacji w 2010 roku park jest bardzo czysty i zadbany, a uroku dodaje mu koncertowa muszla, sztuczne ruiny baszty i parkowa altanka. Przed wejściem do parku, od strony ulicy Żeromskiego, głównego deptaku miasta, stoi pomnik Jana Kochanowskiego. Radom uwielbia pomniki i co parę kroków można tu spotkać kolejne dzieła wątpliwej urody, ale Kochanowski jest szczególny. Poeta siedzi w dziwnej pozycji, z rozchylonymi nogami, podobnej do kobiety, która rodzi dziecko. Można to interpretować w zabawny sposób, mianowicie taki, że Kochanowski też płodzi, ale nie dzieci, tylko swoje literackie dzieła.
Gdzie chować biskupa?
Park łączy ze sobą na przestrzał dwa najważniejsze obiekty radomskiego centrum. Pierwszy z nich to Pałac Sandomierski, dawna siedziba województwa, a dziś urząd miejski. Zaprojektował go Antonio Corazzi, ten sam, który zaprojektował pół Warszawy, min. Teatr Wielki, czy budynki przy placu Bankowym. Drugim jest całkiem zgrabna, radomska katedra. Dość dziwnie położona, bo nie w pobliżu rynku, czy starego miasta. Nie stoi nawet na placu tylko zwyczajnie przy ulicy Sienkiewicza. Chociaż za plac można by uznać malutki parking przed nią. To najwyższy budynek w mieście, wznoszący się na 72 metry, a jej wieże wzorowane były na tych z krakowskiego kościoła mariackiego. Pomimo że katedra ma raptem niespełna 100 lat już zaczyna się sypać.
Po każdej burzy czy silniejszym wietrze, na chodniku obok niej, znajdowane są fragmenty elewacji, a przez nieszczelne witraże leje się woda. Tak więc pospieszcie się ja zobaczyć, bo nie wiadomo jak długo jeszcze postoi w obecnym stanie. Tak naprawdę to katedra nie jest skończona. Brakuje jeszcze czterech figur na frontowej elewacji i balkonów wewnątrz, a także miejsca, gdzie można by chować biskupów. Zazwyczaj robi się to w katakumbach, ale w katedrze radomskiej nigdy nie przewidywano piwnic. Dlatego ich odpowiednik ma powstać jako osobny budynek nieopodal.
W centrum Radomia można podziwiać wiele okazałych kamienic. Okazałych nie znaczy wysokich, ale i tak robiących wrażenie ze względu na bogato zdobione fasady. Jedną z nich jest siedziba sądu okręgowego. Piękny, narożny budynek z 1894 roku równie dobrze (podobno) prezentuje się wewnątrz, ale nie dane mi było to zobaczyć, bo dowiedziałem się o tym, dopiero po wyjeździe. W każdym bądź razie tego typu kamienic z przełomu wieków jest w Radomiu całe mnóstwo. Jedne można podziwiać w całej krasie, inne czekają jeszcze na swoje lepsze czasy.
Dworzec bez zegara
Ciekawy jest też dworzec kolejowy. Miał to szczęście przetrwać w nienaruszonym stanie Drugą Wojnę. Po renowacji w 2013 roku można go znów podziwiać w pełnym blasku. Co ciekawe dworzec stoi dziś w samym śródmieściu. Jednak kiedy go budowano znajdował się poza granicami miasta, w małej wsi o nazwie Prędocinek. Stacja była świadkiem wielu ciekawych wydarzeń. Kręcono tu na przykład sceny do serialu „40-latek”, a w 2018 roku odbyły się zawody baristów, które miały promować kawę jako najlepszy napój, towarzyszący kolejowym wojażom. Podobno po modernizacji budynek ma wiele niedociągnięć. Brakuje na przykład zegara w poczekalni, czy głośników na zewnątrz. Nie przeszkodziło mu to jednak w znalezieniu się w finałowej dziesiątce konkursu „Dworca Roku 2022”.
Kulturalna elektrownia
Ma też Radom swój odpowiednik Starego Browaru w Poznaniu, czy warszawskiej Elektrowni Powiśle. Oczywiście na dużo mniejszą skalę, ale i Radom jest przecież dużo mniejszy. Piękny, neogotycki gmach z 1901 roku był pierwszą elektrownią w Królestwie Polskim. Rozpoczęła ona swoją pracę dwa lata wcześniej niż jej odpowiednik w Warszawie. Po Drugiej Wojnie działała jako pierwsza w byłym województwie kieleckim aż do 1956 roku, kiedy to Radom został podłączony do ogólnokrajowej sieci energetycznej. Później była tu ciepłownia, a od 2014 roku działa Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej. Jego pomysłodawcą jest Andrzej Wajda, który przekazał wiele dzieł ze swojej prywatnej kolekcji, w tym również własnego autorstwa. Jest min. kino, biblioteka, księgarnia i multimedialne centrum.
Bardzo żałuję, że nie mogłem odwiedzić tego miejsca w środku ze względu na brak czasu, ale tradycyjnie już wpisuje sobie radomską elektrownię na osobista listę „miejsc do odwiedzenia na emeryturze”. Zabytkowy gmach z czerwonej cegły został w całości zachowany i połączony z nowoczesnym, nowym skrzydłem. Wszystko idealnie do siebie pasuje. Jedyne co psuje mi nieco efekt końcowy są parkujące przed budynkiem auta, mimo parkingu podziemnego. Tak więc sama elektrownia jest już wystarczającym powodem, żeby odwiedzić Radom.
Kozaki z rzepami, homogenizowany serek i kuchenka gazowa
Jest też w Radomiu szlak symboli przemysłu. Uważam, że pomysł, żeby rozlokować po całym mieście większe i mniejsze rzeźby, które obrazują różne produkty produkowane kiedyś, lub nadal w Radomiu, jest genialny. Rzekłbym nawet więcej. Jak dla mnie jest nawet ciekawszy niż wrocławskie krasnale, czy gnieźnieńskie króliki, ale oczywiście co tam kto woli. Dla mnie było arcy interesujące zobaczyć wiele produktów, które pamiętałem z dzieciństwa, a nie miałem pojęcia do tej pory, że były produkowane właśnie w Radomiu. Dodatkowo całkowicie wierne odzwierciedlenie w skali 1:1 i umieszczenie czasem w dość dziwnych, nieco zakamuflowanych miejscach sprawia, że odkrywanie Radomia szlakiem tych przedmiotów sprawia olbrzymią frajdę. W sieci pojawiło się już mnóstwo interaktywnych mapek z rozmieszczeniem wszystkich elementów. Jest też wiele stron, które dokładnie opisują poszczególne produkty i ich historię.
Rzeźby zaczęto instalować od 2018 roku. Do tej pory jest ich 19, ale być może kiedy to czytacie, pojawiły się już kolejne, bo szlak cały czas nieustannie powiększa się o nowe pozycje. Wsród nich można znaleźć np. serek homogenizowany, telefon, rower, buty, kozaki na rzepy, kuchenkę gazową, wagę kuchenną, a nawet ciastko „Radomianka”. Nie udało mi się ich wszystkich odnaleźć i być może to bardzo dobrze. To kolejny powód, obok wspomnianej elektrowni, by tu wrócić. W końcu Radom to też była stolica Polski. Fakt, był nią bardzo krótko, ale zawsze.
Zapomniany rynek
A kiedy już odkryjecie większość symboli Radomia warto zahaczyć jeszcze o Miasto Kazimierzowskie. To radomska starówka z rynkiem i ratuszem. Nieco na uboczu, zapomniana, gdzie raczej nie spotkacie kawiarnianych ogródków, czy wycieczek. Dzięki temu jednak miejsce to ma swój specyficzny klimacik. W dodatku jeśli zboczycie z jakiejś uliczki w podwórko, będzie to totalna podróż w czasie. Niektóre z nich wyglądają jak gdyby czas zatrzymał się około sto lat temu.
Historycznie to właściwie nie jest stare miasto, bo ta dzielnica graniczy ze starym miastem. Tak naprawdę jednak to najstarsza część Radomia, która powstała około 1350 roku jako tzw. Nowy Radom. Dzisiaj próbuje się stopniowo rewitalizować tę część miasta, ale jeszcze długa droga przed Radomiem. Na razie wiele kamienic to tak naprawdę ruiny z oberwanymi balkonami. Mimo to warto tu zajrzeć. Bardzo rzadko zdarza się w naszym kraju żeby stare miasto wyglądało jak gdyby Druga Wojna skończyła się wczoraj.
Na koniec pozostała mi jeszcze tylko kontemplacja na deptaku Żeromskiego, który pełni tak naprawdę funkcję radomskiego rynku. Zanim jeszcze na niego dotarłem minąłem po drodze okazały gmach Resursy. Była to niegdyś sala widowiskowa, której dochody miały być przeznaczane na miejski szpital. Dziś znajduje się tutaj ośrodek kultury i sztuki. Przed budynkiem rośnie dąb, posadzony w 1919 roku z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości.
Wielki teatr i jeszcze większy plac
Aby zobaczyć ostatni element szlaku przemysłowego Radomia trafiłem jeszcze na gigantycznych rozmiarów plac przez teatrem. Ta czterohektarowa pusta przestrzeń nazywana jest przez starszych mieszkańców „rajtszulą” od niemieckiego słowa „Reitschule”, czyli szkoła jazdy konnej. Dużo pózniej było tu wielkie targowisko, gdzie w błotku handlowano bydłem. Dziś odbywają się tutaj koncerty i jarmarki, bo nie ma drugiego takiego miejsca w centrum Radomia, które pomieściłoby tak wiele ludzi. Plac zdominowany jest przez równie wielki budynek teatru z 1976 roku. Jego dyrektorką jest obecnie znana aktorka Małgorzata Potocka. Sam budynek słynie z tego, że był najdłużej modernizowanym teatrem w Polsce. Jego remont i przebudowa zaczęła się w 1965 roku, by zakończyć się dopiero w 1991 roku.
Pazurkowy świat Karoli
Zestawienie okazałego, pompatycznego placu Jagiellońskiego z biednymi podwórkami Miasta Kazimierzowskiego jest szokujące, no ale Radom to miasto prawdziwych kontrastów. Może dzięki temu jest nieco bardziej interesujący od innych, polskich miast, które coraz bardziej upodabniają się do siebie.
Koniecznie muszę też wspomnieć o radomskim fenomenie kiczowatej reklamy w stylu lat 90-tych. Na wielu ulicach w centrum można spotkać takie kwiatki jak na przykład sklep monopolowy „Kacuś”, sklep odzieżowym „Mój sklep. Blogerska odzież i dodatki”, czy „Pazurkowy Świat Karoli”, z panterką w tle. Wszystko to w połączeniu z dość komicznym pomnikami jak na przykład Marii i Lecha Kaczyńskich, stwarza unikatowy i ciekawy miks, którego nie spotkacie w żadnym innym mieście.
Usiąść na dachu
Ostatnie chwile w byłej stolicy spędziłem na Żeromskiego. Z kubełkiem pomidorków koktajlowych, colą zero i sorbetem na patyku poobserwowałem sobie miejskie życie w letni poranek. A miejscem do tego idealnym jest konstrukcja, która powstała na deptaku dziesięć lat temu. To oczko wodne i system fontann, przy których stoi mała kawiarnia. Jej budynek tak skonstruowano, że można wejść na dach i usiąść sobie częściowo w cieniu drzewa, na schodach. A kiedy już znudzi się nam obserwacja można poczytać sobie na pobliskich słupach o historii tego placu i całego Radomia. Pozostaje mi tylko odpowiedzieć na pytanie czy warto. No warto panie, warto. Ja tam jestem zadowolony z tej wizyty i chętnie bym ją powtórzył.