Najpiękniejszy plac Włoch w Vigevano

Istniała tam mała wytwórnia butów, których jakość porównywano do słynnych butów Antoniego Ferrari. Tego samego, który otworzył fabrykę w Vigevano…

0

Włochy to nie tylko obowiązkowe miejsca typu Rzym, Neapol, Wenecja, czy Mediolan. Brzmi to oczywiście banalnie, ale zdaję sobie sprawę, że jeśli już ktoś się wybiera do Włoch to w pierwszej kolejności chce zobaczyć największe atrakcje lub, w drugiej opcji, marzy o szerokich plażach, słońcu i morzu. Do tej drugiej opcji wciąż z wiekiem dojrzewamy i myślę, że w końcu dojdzie do tego, że popełnimy taki urlop, podczas którego nie będzie żadnego zwiedzania, a tylko wylegiwanie się na plaży i błogie lenistwo, ewentualnie zaliczanie zaległych książek. Myślę jednak, że jeszcze trochę minie czasu, może po 50-tce?

Tymczasem gorąco Was zachęcam do odkrywania miejsc, których nie znajdziecie w żadnych przewodnikach. Gdzie nie ma tłumu turystów, a życie biegnie sobie swoim spokojnym rytmem. Wcale nie oznacza to, że takie miejsca są mniej ciekawe, co więcej, mogą was totalnie zaskoczyć i wywołać wielkie wow. Do takich miejsc należy Vigevano. Vige co??? Miasteczko leży pośrodku niczego, otaczają je płaskie pola. Już sama droga do Vigevano jest ciekawa. Wąska, kręta, po drodze mija się pola ryżowe. Takie krajobrazy mało kojarzą się Włochami i gdyby nie typowe włoskie okiennice na ścianach domów, można by poczuć się jak w Azji. Oczywiście dla miejscowych to nic szczególnego, bo tereny otaczające Novarę od zamierzchłych czasów są słynne z uprawy ryżu.

Azjatyckie klimaty

Zacznijmy jednak od początku. Skąd w ogóle znaleźliśmy się na lombardzkie prowincji? No bo przecież nie jechaliśmy prawie 700 kilometrów z Niemiec, tylko żeby zobaczyć Vigevano. Do Włoch przyjechaliśmy z powodu tegorocznej Eurowizji, która odbywała się w Turynie. Jak to zwykle bywa przy takich okazjach, ceny noclegów w stolicy Lombardii poszybowały kosmicznie w górę, a i tak błyskawicznie wszystkie zarezerwowano. Zaczęliśmy szukać jakiś miejscówek w pobliżu i tak trafiliśmy na Novarę. Idealna miejscówka, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Mediolanem, a Turynem. A z Novary do Vigevano to już rzut beretem.

Do miasteczka jechaliśmy bez żadnych większych oczekiwań i chyba takie podejście jest najzdrowsze. Bez planu, jedynie z nadzieją, że znaleziona w internecie restauracja będzie czynna i dadzą nam coś do jedzenia. Po drodze mijaliśmy malownicze pola ryżowe i morze maków. Myśleliśmy nawet żeby zatrzymać się po drodze wśród nich, ale było już dość późno i pomysł upadł. Tego samego zwiedzaliśmy Turyn, więc do Vigevano wybraliśmy się dopiero późnym popołudniem. Jak się później okazało taka pora dnia była idealnym wyborem.

pole ryżowe
Pole ryżowe i maki.

Najpiękniejszy plac Włoch

Była niedziela i wydawało się, że całe miasteczko jest opuszczone. Na ulicach trochę ludzi siedziało w ogródkach, poza tym było cicho i spokojnie. W niskich kamieniczkach przy głównej ulicy na próżno można by szukać sieciówek. Za to malutkie sklepiki, lekko podniszczone zębem czasu były zamknięte, podobnie jak apetycznie wyglądający sklep z serami. Były to jednak tylko pozory, bo im dalej szliśmy deptakiem tym było coraz więcej ludzi. Wkrótce okazało się dlaczego.

puste Vigevano
Jeszcze pustawe, niedzielne ulice Vigevano.
włoskie sery
Formaggeria czyli sklep z serami. Szkoda, że był zamknięty.

Nagle zza rogu wyłoniło się to, dla czego warto zawitać do Vigevano, nawet jeśli mielibyśmy nadrabiać kilkadziesiąt kilometrów. Piazza Ducale czyli Plac Książęcy nazywany jest najpiękniejszym placem Włoch. I wcale nie ma w tym żadnej przesady. Tak samo jak z moich ust wydobyło się „wow” na widok Koloseum, katedry w Mediolanie, czy zaraz po wyjściu z dworca kolejowego w Wenecji, tak i w Vigevano wydobyło się takie same, a może nawet głośniejsze „wow”, bo zupełnie nieoczekiwane i nie poprzedzone internetowymi poszukiwaniami.

Najpiękniejszy plac Włoch.
Po przejściu pod tą kamienicą zaraz zaskoczy nas najpiękniejszy plac Włoch.

Trudno ubrać w słowa piękno tego placu. Czuć, że jest bardzo stary i że właściwie nic tutaj się nie zmieniło od setek lat, no może poza wystrojem całkiem współczesnych restauracji. Jego budowa zakończyła się w 1492 roku, więc już ponad pięćset lat temu ludzie przechadzali się po prawie takim samym rynku co dzisiaj. Piszę prawie, bo od tego czasu zaszły dwie zmiany. Przy placu pojawiła się bazylika, a nieco ponad 100 lat temu fasady ozdobiły freski, które odtworzyli z czternastowiecznych pozostałości miejscowi artyści. No i ten charakterystyczny bruk z kamieni (może otoczaków?), który rozmasuje każde stopy. Plac otaczają podcienia, które dają ochłodę w słoneczne dni. Są one wsparte na 84 kolumnach, a każda z nich jest zupełnie inna. Kiedy niebo o zmierzchu przybrało szczególnie piękne kolory, których nie zdiagnozuję, ponieważ od zawsze miałem problem z ich widzeniem, plac wydał się jeszcze piękniejszy.

bazylika Vigevano
Bazylika na Piazza Ducale
Vigevano kolumny
Podcienia na Piazza Ducale.
Vigevano Piazza Ducale
Piazza Ducale o zmierzchu. Powoli, po południowej sjeście, zapełniają się restauracje.
Vigevano plac
Piazza Ducale pokryte otoczakami.

Mała królowa Polski przechadza się po zamku

Kiedy już nasze zachwyty nieco opadły doszliśmy do końca placu, gdzie znajduje się zabytkowa brama. Jest to część wielkiego zamku, a właściwie jednej z największych w europie fortec. Rezydował tutaj ród Sforza, ale kiedy wygasł, zamek popadł w ruinę i w takim stanie stoi do dzisiaj. Od bramy odchodzi tzw. Strada Coperta, ciąg wysokich i długich korytarzy, które miały zapewnić prywatność mieszkańcom zamku, lub w razie czego być drogą ewakuacyjną.

W jednym z takich korytarzy odbywała się akurat darmowa wystawa jednej z miejscowych artystek. Najwyraźniej całe miasteczko ją znało, bo co i rusz witała się z kolejnymi wchodzącymi jak z dobrymi znajomymi. Jej twórczość raczej nie przypadła nam do gustu, ale było to dość interesujące zobaczyć sztukę w tak ciekawych wnętrzach. I pomyśleć, że tymi korytarzami mogła chodzić przyszła królowa Polski Bona. To właśnie w Vigevano przyszła na świat i skomplikowane koleje losu doprowadziły do jej ślubu z Zygmuntem Starym. To właśnie dzięki niej na polskich stołach pojawiła się włoszczyzna, czyli to, że jemy dziś na obiad brukselkę, czy kalafiora zawdzięczamy poniekąd mieszkance Vigevano.

Vigevano Strada Coperta
Wejście do Strada Kopertą.
wystawa Vigevano
Na wystawie w Strada Coperta. To właśnie tymi korytarzami mogła przechadzać się przyszła królowa Polski, a dziś… książę Michał. 😉
kapliczka Włochy
Centrum Vigevano zdominowane jest przez dwu, trzypiętrowe, proste kamieniczki. Pomiędzy nimi wcisnęła się mała kapliczka.
Vigevano centrum
Są też nieco bardziej ozdobne kamieniczki, pokryte freskami.
lancia
Takie włoskie cuda można znaleźć na ulicy w Vigevano. Ta Lancia na pewno ma już sporo lat, ale wyglądała na bardzo zadbaną.

A pro pos jedzenia. Zjedliśmy w Vigevano przepyszną kolację w Cafe del Mar. Moja żabnica z makaronem i Michała wongole były przepyszne, ale niestety porcje były zdecydowanie za małe jak na nasze apetyty. W przeciwieństwie do naszych poza kulinarnych apetytów, które zostały w pełni zaspokojone.

Najlepsze buty z Gniezna i Vigevano

Jakaż to była miła ulga po eurowizyjnych tłumach i miejskim zgiełku Turynu. A gdyby ktoś jeszcze czuł niedosyt po Piazza Ducale to może odwiedzić muzeum butów na zamku. Dlaczego akurat butów? Ano dla tego, że Vigevano słynie też z produkcji butów już od czternastego wieku, a w 1901 Antonio Ferrari otworzył tutaj pierwszą włoską fabrykę, produkującą maszynowo obuwie. Jakie dziwne związki między różnymi miastami można znaleźć przez zupełny przypadek. Parę tygodni wcześniej byliśmy w moim rodzinnym Gnieźnie, gdzie na ulicy Tumskiej stały tablice opowiadające o historii tej ulicy. Na jednej z nich było napisane, że istniała tam mała wytwórnia butów, których jakość porównywano do słynnych butów Antoniego Ferrari. Tego samego, który otworzył fabrykę w Vigevano…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *