Gdzie tanio zjeść w Paryżu [cz.2]

Le Rossli Zanim zaczniemy jeść wpadniemy jeszcze na kawkę. Paryskie kawiarnie, podobnie jak restauracje, mogą zrujnować nasz portfel, ale są miejsca gdzie napijemy się pysznej, taniej kawy, a przy okazji poobserwujemy codziennie życie lokalsów. Do takich, zupełnie nieturystycznych miejscówek należy Le Rossli. Malutka barokawiarnia, do której zaglądają prawie wyłącznie stali klienci znajduje się w pobliżu […]

0

Le Rossli

Zanim zaczniemy jeść wpadniemy jeszcze na kawkę. Paryskie kawiarnie, podobnie jak restauracje, mogą zrujnować nasz portfel, ale są miejsca gdzie napijemy się pysznej, taniej kawy, a przy okazji poobserwujemy codziennie życie lokalsów. Do takich, zupełnie nieturystycznych miejscówek należy Le Rossli. Malutka barokawiarnia, do której zaglądają prawie wyłącznie stali klienci znajduje się w pobliżu targu D’Aligre, na placu o tej samej nazwie. W Le Rossli można oprócz taniej kawy przekąsić coś ciepłego (ceny zaczynają się od 6 euro), lub napić się czegoś mocniejszego. Wszystkie mocniejsze alkohole są w tej samej cenie, dlatego niezależnie od tego czy zamówimy wódkę, czy whisky zawsze zapłacimy stałą cenę 5 euro.

Targ D’Aligre
Żaden paryski bazar nie może się obejść bez serów

La Table des Bernardins

Kolegium Bernardynów otwarte 10 lat temu po długim remoncie, kosztującym 50 milionów euro (na ponownym otwarciu był nawet papież Franciszek) daje unikalną okazję taniego obiadu we wspaniałych wnętrzach. Główna sala wsparta na smukłych kolumnach to jedyna część, która zachowała się do naszych czasów dawnego Kolegium Świętego Bernarda z 1247! roku. Jadłodajnia „Stół Bernardynów” znajduje się na prawo od głównego wejścia i oferuje taniej dania dnia, bo już od 10,30 euro za danie główne z deserem, lub przystawką. Niestety nic tam nie zjedliśmy (mieliśmy zaplanowane już inne miejsce), więc nie możemy stwierdzić, czy jest smacznie, ale sądząc po tym, że prawie wszystkie stoliki były zajęte, a w całej sali unosił się smakowity zapach jest to wysoce prawdopodobne. Nawet jeśli nie macie zamiaru tam nic jeść, warto chociaż zobaczyć główną salę, o której na szczęście turyści jakby zapomnieli.

Główna sala Kolegium Bernardynów

Croissant

Być w Paryżu i nie spróbować rogalika? Absolutnie niemożliwe. W przypadku croissantów nie będziemy podawali konkretnego miejsca, bo są dostępne w każdej piekarni, a różnice między nimi są pewnie dostrzegalne tylko przez samych Paryżan. Maślany rogalik to doskonała przekąska pomiędzy posiłkami, bo kosmiczna ilość masła zaspokoi nasz głód na bardzo długie godziny. Przygotujcie się na zupełnie inny smak niż ten, który znacie z polskich piekarni, ponieważ francuskie rogaliki zawierają o wiele więcej masła niż polskie ala croissanty, a jego smak jest wyraźnie wyczuwalny. Jednym słowem: niebo w gębie (i dużo taniej niż w cukierni).

Maślane szczęście

Chez Alain Miam Miam

Ok, to miejsce jest turystyczne, ale co tam. Najważniejsze, że gigantyczne ciabatty są po prostu boskie. Ale zacznijmy od początku. „Miam miam” znajduje się w dwóch miejscach, oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów. To które należy odwiedzić znajduje się na terenie targu Enfants Roughes (Czerwonych Dzieci). Tak naprawdę to zwykły stragan. Jego prawdziwym królem jest siwy pan, który dzisiaj ma już status gwiazdy Youtuba. Pan zagaduje podczas przyrządzania kanapek każdego klienta, a w zależności od jego aktualnego nastroju może być bardzo miły, lub otwarcie okazywać zniecierpliwienie wznosząc wymownie oczy ku górze. Cały proces przygotowywania kanapek to taki mały show i pewnie dzięki temu ciągną tutaj turyści z całego świata. Ciabatta może mieć różne dodatki: kurczaka, szynkę wędzoną, lub najdroższe pastrami. Całość z ogromną ilością aromatycznego sera i, o dziwo, sałatą na ciepło. Kanapki kosztują około 10 euro, ale biorąc pod uwagę ich rozmiary jest to naprawdę niewiele. Spokojnie mogą pełnoprawnie zastępować obiad, a jedna z powodzeniem starczy dla dwóch osób.

Targ Czerwonych Dzieci
Gwiazda Youtuba
Ciabatta gigant

Royal Dragon

Jeśli już macie dosyć francuskiej kuchni możecie zajrzeć do Dragona. Mandaryńska restauracja oferuje codziennie do godziny 14:45 chiński bufet za jedyne 13,50 euro. Wieczorowy i weekendowy bufet kosztuje nieco więcej, bo 18,50 euro. Wybór dań przyprawia o zawrót głowy. Oprócz mięs i owoców morza jest też przepyszne sushi. Byliśmy wielokrotnie na podobnych bufetach w Niemczech, ale Dragon bije je na głowę pod względem wyboru deserów oraz smakiem sushi. Jeśli jesteście wielkimi głodomorami (jak my) to idealna dla Was opcja. Trzeba się jednak liczyć z ogromnymi kolejkami, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, ponieważ jak na paryskie warunki cena bufetu jest śmiesznie niska. Najlepiej przyjść zaraz po otwarciu, lub na około godzinę przed zamknięciem (jak my). Sala jest dość duża, więc kolejka posuwa się dość sprawnie do przodu. Dlatego nawet jeśli zobaczycie kilkanaście osób na zewnątrz lokalu nie zrażajcie się.

Talerz pełen mini deserów

Taniej pod wieżą

Taniej już się nie da. Wejdźcie po prostu do supermarketu, kupcie wino, bagietki i kawałki różnych serów, które są wielokrotnie tańsze niż w Polsce i jedźcie pod wieżę Eiffla. To nasz sprawdzony sposób na paryskie kolacje. A jeśli podczas chłodniejszych miesięcy będzie Wam za zimno zaopatrzcie się w dodatkowe butelki Merlot, lub Chardonnay. 😉

Wino pod wieżą
Mimo że Paryż ma daleko do morza często na rogu ulic można spotkać stoiska ze świeżymi owocami morza

Jeśli chcesz przeczytać o najtańszej paryskiej restauracji, gdzie zjesz ślimaki i fois gras kliknij TUTAJ. A już wkrótce wielki test paryskich makaroników.

D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *