Perły są blisko nas
Ostatnio z racji wirusa wszyscy blogerzy i vlogerzy zaczęli odkrywać miejscowe perełki wokół swojego domu . Nie możemy być gorsi i po oddalonym od nas o 20 kilometrów Heidelbergu o którym przeczytasz TUTAJ, dziś odkryjemy Bensheim. Tym razem mieliśmy do pokonania nieco więcej, bo dokładnie 37 kilometrów. O ile po Heidelbergu wiedzieliśmy czego się mniej więcej spodziewać (chociaż i tak odkryliśmy zupełnie nowe zakamarki, które okazały się strzałem w dziesiątkę), to o Bensheim nie wiedzieliśmy absolutnie nic i jeszcze parę godzin przed wyjazdem nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu.
Migdałowa Królowa
Bensheim leży na trasie tzw. Bergstrasse. To szlak handlowy jeszcze z czasów rzymskich i od jego nazwy pochodzi określenie całego regionu. Panuje tu wyjątkowo łagodny klimat, dzięki czemu jest tutaj nie tylko mnóstwo winnic, ale uprawia się również lubiące ciepło migdały, brzoskwinie, a nawet kiwi i figi. To tu najwcześniej w całych Niemczech przychodzi wiosna i najdłużej trwa lato.
Związek Bensheim z migdałami jest bardzo ścisły. Wiele mieszkańców posiada w ogródkach drzewa migdałowe, a co roku wybierana jest ” Migdałowa Królowa”.
Bensheim to typowe południowo-niemieckie miasteczko, a nawet miasto, bo liczba mieszkańców zbliża się do 40 tysięcy. Mamy tu pełen pakiet turysty.
Pełny pakiet turystyczny
Rynek jest. Kościół jest. Strumień, most, baszta i fontanny też. Wąskie brukowane uliczki i szachulcowe domki. Widać po nich, że dawni budowniczowie nie mieli profesjonalnych narzędzi mierniczych, przez co domy są krzywe we wszystkich kierunkach. Jest też strumyk o nazwie Lauter, który wije się między kamieniczkami tworząc mini Wenecję. Są romantyczne mostki, resztki bram i murów miejskich. Jest deptak z kawiarniami, lodziarnie i obowiązkowy ryneczek. Stoi przy nim oczywiście kościół, a pośrodku fontanna z Matką Boską. Są też tradycyjne, niemieckie restauracje, gdzie w ciemnych, drewnianych wnętrzach leje się miejscowe wino do którego lokalsi przegryzają „bratwursty” i kiszoną kapustę. Turystów jak na lekarstwo, jest swojsko i autentycznie. Mimo znikomej ilości turystycznej nawałnicy na starym mieście roi się od malutkich sklepików, które oferują różne rękodzielnicze wyroby.
Pakiet turystyczny dopełniają ciche, klimatyczne podwórka, placyki z fontannami i tzw. Rodenstein Hof. Ta rezydencja rodziny Rodenstein z charakterystyczną wieżą i małym stawem z rechoczącymi żabami przed budynkiem totalnie nas zauroczyły.
Pakiet plus
Wydawać by się mogło, że Bensheim to miasteczko podobne do wszystkich innych w okolicy. Jest jednak jedno miejsce, które wyróżnia Bensheim nie tylko na tle Bergstrasse, ale nawet całych Niemiec. To park miejski Fürstenlager. Ale zaraz, park atrakcją na miarę całego kraju?
Otóż park to nie taki zwykły park z drzewami, alejkami i ławkami. To ponad 45 hektarów ogrodów w stylu angielskim. Są one przecięte doliną rzeki, której wysokie, strome zbocza porośnięte są roślinami z całego świata. Można tu znaleźć cyprysy, magnolie, chińskie miłorzęby czy najstarszą w Niemczech sekwoję. Już przy wejściu dopada nas egzotyczny zapach jaśminu. Kiedy wejdziemy do parku od strony południowej czeka na nas spektakularny widok z góry na całą dolinę. Po lewej stronie, na szczycie wzgórza Auerbach o wysokości 359 metrów, można dostrzec potężne ruiny zamku o tej samej nazwie.
Śródziemnomorskie klimaty
Ogrody to nie tylko wspaniała roślinność, ale też piękne, świeżo odrestaurowane budynki. Wszystkie one należą do kompleksu, który był letnią rezydencją książąt Hesji i miasta Darmstadt. Jego centrum stanowią mineralne źródła, od których odchodzi główny trakt, wysadzany platanami. Przy drodze postawiono eleganckie klasycystyczne budynki o różnorodnym przeznaczeniu. Jest min. stajnia, dworek, dom kawalerów, dom dam, domek cukiernika i kuchnia. Oprócz nich wśród zieleni znajdują min. się jeszcze: kapliczka, grota, piwnica do przechowywania żywności, „Ołtarz Przyjaźni” i świątynia Ernsta- Ludwika. Wszystko zbudowane pomiędzy 1783, a 1792 rokiem miało przypominać pod względem rozkładu wieś, gdzie najważniejsze budynki znajdują się przy wspólnym trakcie. Zamiast jednak skromnych chat są mini pałacyki, a wszystko w śródziemnomorskim klimacie. Stojąc tak pośrodku tej sztucznej wsi, gdyby ktoś mi powiedział, że jestem na południu Francji, lub Włoch uwierzyłbym natychmiast.
Na razie to na tyle z naszego krótkiego cyklu odkrywania perełek w pobliżu. Wkrótce jak te ptaszki wyfruniemy na długo z gniazda by odkryć jedenaście miast za jednym zamachem. Ale to już zupełnie inna historia. Tymczasem odkryjcie południowe uroki Bensheim na szlaku Bergstrasse.
D.
Jak patrzy się na takie fotki, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w świat 🙂 Pozdrawiamy!
Oj tak. Czasem nawet nie trzeba się zbytnio pakować. 😉 Pozdrowionka
Uwielbiamy winnice nad Bensheim. Idealne miejsce na piknik rodzinny. Widze, ze stajnia jest juz odrestaurowana.
W parku wszystkie budynki wyglądają jak gdyby dopiero były odrestaurowane. Nic tylko piknikować popijając jakieśdobre miejscowe wino lub sekta. 🙂 Pozdrawiamy
Bergstaße to częsty cel naszych weekendowych spacerów 🙂 i nie same miasteczka, ale winnice, po których możnaby chodzić bez końca!!! Na zamek Auerbach wróćcie gdy będzie otwarty, bo warto wyjść na wieżę 🙂
Pozdrawiam po sąsiedzku!
Cieszę się, że nie tylko ja jestem zachwycona Bensheim. Szkoda, że nie byliście na zamku w Auerbach -Bensheim. Wokół Bensheim jest wiele miejsc wartych zwiedzania np Felsenmeer (kammienna rzeka, Lorsch , gdzie klasztor został wpisany na listę Unesco ….. Pozdrawiam z Bensheim
Oj bardzo jesteśmy zachwyceni. Ach to nieszczęsne Felsenmeer. Może kiedyś je znajdziemy w tym lesie. Zresztą chcemy jeszcze w te rejony pojechać w przyszłym roku, ponieważ jest tam całe morze nie tylko kamieni, ale też jagód:) A do zamku może też kiedyś trafimy. Jeśli chodzi o klasztor to mamy go w planach. dzięki za komentarz. Pozdrawiamy!