Turyn [cz.1] – antena dobrej energii i wieża arogancji

Nadawano jej różne negatywne i prześmiewcze przydomki jak „palec duce”, „cios w oko”, „arogancka wieża”, a całkiem ostatnio „telefon komórkowy”.

0

Do Turynu trafiliśmy przez przypadek. Jedynym powodem do odwiedzenia stolicy Piemontu była, jak już pewnie wiecie (a jeśli nie to przeczytacie o tym TUTAJ), tegoroczna Eurowizja. 

W Turynie byliśmy cztery razy. Najpierw na eurowizyjnym koncercie. Później na finale Eurowizji, kiedy nie dostaliśmy się do parku, gdzie odbywała się transmisja show i szybko wróciliśmy tego wieczoru do Novary. Za trzecim razem odwiedziliśmy bazylikę Superga i muzeum Lavazzy, a za czwartym, w końcu, pogrążyliśmy się we właściwym eksplorowaniu miasta. Ten post będzie o tym ostatnim.

Nie mieliśmy wygórowanych wymagań odnośnie tego miasta. Doskonale wiedzieliśmy, że Turyn  nie może się równać z innymi, włoskimi Mekkami dla turystów, typu Wenecja, Rzym, Neapol, czy choćby pobliski Mediolan. Myślę, że odwiedzając każde nowe miasto takie nastawienie jest najlepsze. Nie oznacza to wcale, że Turynu nie warto odwiedzić, wręcz przeciwnie. To bardzo przyjemne miasto, które kryje wiele ciekawych atrakcji. No i te boskie trufle, które królują na wszystkich stołach, ale nie uprzedzajmy faktów.

Kolebka Lavazzy

Staraliśmy się dotrzeć do Turynu jak najwcześniej rano. Na szczęście nasza baza wypadowa oddalona była tylko o godzinę jazdy autem. Wybraliśmy nasze całkiem przytulne i wcale nie takie małe mieszkanko w Novarze. Leży ona idealnie w połowie drogi między Mediolanem, a właśnie Turynem. 

Pierwszym, co rzuciło nam się w oczy przy wjeździe do miasta był wielki neon z reklamą kawy Lavazza, na jednym z wieżowców. Od razu widać, że wjeżdżamy do kolebki tego napoju. Już od wielu lat pijemy Lavazzę i mimo wielu prób zmiany na inną kawę, wciąż do niej wracamy. Oczywiście, że na pewno jest wiele innych kaw na świecie, o wiele lepszych od Lavazzy, czyli jak to określił mój kolega z pracy, przemysłowego szajsu. Wielokrotnie mieliśmy okazję pić pyszne kawy z małych, rodzinnych palarni (na przykład w Heidelbergu, lub Stuttgarcie). Nic też nie może się równać ze wspaniałym, aromatycznym i wciąż prawie za darmo, espresso w każdej knajpce Lizbony. No może z jednym małym wyjątkiem. Kawą z Wietnamu, z ziaren które zjada specjalna rasa kotów, a później się ich pozbywa w wiadomy sposób.

Lavazza w Turynie
Lavazza wita nas w Turynie. Koncern jest obecnie na piątym miejscu na świecie pod względem wielkości produkcji, a jego największy zakład produkcyjny znajduje się tuż przy granicy Turynu, w miejscowości Settimo Torinese.

Jeden z największych placów współczesnej Europy

Do Lavazzy jeszcze wrócimy, a tymczasem zaczęliśmy odkrywanie Turynu od spokojnej jeszcze, o tak wczesnej porze, promenady wzdłuż Padu. Chociaż może promenada to zbyt duże słowo na określenie szerszego chodnika wzdłuż rzeki, której oba brzegi są bardzo zielone.

Tym sposobem doszliśmy do serca miasta, czyli ogromnego placu (jednego z największych w całej Europie) Vittorio Veneto. Na jego przedłużeniu, znajduje się most Wiktora Emanuela I i charakterystyczny kościół Wielkiej Matki Bożej. Ta okolica to Turyn monumentalny, oficjalny. Turyn dawnych parad wojskowych i ważnych uroczystości. Wydawać by się mogło, że ta wielka przestrzeń jest płaska. Różnica w wysokości jednak, pomiędzy poszczególnymi częściami placu, wynosi aż siedem metrów.

Pad Turyn
Całkiem pusta nadrzeczna promenada.
Zielony Pad w Turynie
Zielone brzegi Padu. Aż trudno uwierzyć, że znajdujemy się w centrum prawie milionowego miasta.

Podcienia okalające wszystkie budynki przy placu sprytnie jednak to ukrywają. W jednym z takich podcieni odkryliśmy automat w którym można było kupić trawę. Oprócz różnych gramatur (od 1 do 5 gramów) były w nim też różne akcesoria do palenia i olejki CBD. Za wszystko można zapłacić kartą, jak w automacie z colą. Już wyobrażam sobie co by się działo w Polsce gdyby taki automat stanął gdzieś na Marszałkowskiej, w Warszawie.?

Znów kolebka, tym razem aperitifu

Plac był dość pusty jeszcze. Co jakiś czas przemykał tylko tramwaj w poprzek pustej przestrzeni, by zaraz schować się w łukowatej bramie. Paru ludzi kręciło się wokół małego targu, na którym były głównie wspaniale pachnące sery. Były też cukinie razem z kwiatami i bardzo tanie truskawki. Wszystkie kawiarniane ogródki były jeszcze puste. Właściwie to można by zapomnieć, że w mieście odbywa się właśnie tak wielka impreza, jaką jest Eurowizja, gdyby nie nie wielki baner na jednym z budynków. To pewnie tutaj, w jednej z wielu knajpek narodził się zwyczaj aperitifu czyli lekkiego napoju alkoholowego, który turyńczycy pili przed właściwym posiłkiem, na pobudzenie apetytu. Później przejęli go wszyscy Włosi, a z czasem aperitif zrobił furorę na całym świecie.

latarnie plac Vittorio Veneto
Ogrom Placu Vittorio Veneto. Charakterystyczne latarnie nie są wcale zabytkowe. Zaprojektowano je około 60 lat temu, inspirując się kształtem rogu obfitości.
Turyn plac Vittorio
Puste jeszcze stoliki na Placu Vittorio ,jak go nazywają miejscowi, czekają na popołudniowy aperitif. W tle kościół wielkiej Matki Bożej i Wzgórze Kapucynów z klasztorem na szczycie.
sery w Piemoncie
To zdjęcie nie jest w stanie oddać wspaniałego zapachu serów, który unosił się nad całym targiem.
Turyn aperitiv
Znikający w łukowatej bramie charakterystyczny, jednowagonowy tramwaj. W jednym z takich pojazdów w piątki i weekendy odbywają się przejażdżki po mieście, przy aperitifie i kolacji.
Włochy marihuana
Szybko, łatwo i wygodnie. Ciekawe czy w takim automacie jest w jakikolwiek sposób weryfikowany wiek kupującego?

Podcienia, wszędzie podcienia widzę!

Kiedy tak spacerowaliśmy po ścisłym centrum Turynu rzuciło się nam w oczy, że to miasto podcieni. Prawie wszystkie budynki mają szerokie arkady, w których są sklepy i knajpy. Na pewno to praktyczne rozwiązanie. W gorące dni można przejść pół miasta bez wychodzenia w ogóle na słońce, a podczas największej ulewy pozostawać suchym. W jednej z takich arkad znaleźliśmy salon firmy Bialetti, a w nim same kawiarki, od wyboru do koloru. To właśnie ta firma była prekursorem kawiarek, które później rozprzestrzeniły się na cały świat. 

Kiedy byliśmy w Wenecji zobaczyliśmy w jednym ze sklepów mega promocje na kawiarki tej firmy. Jakoś wtedy nie doszło do zakupu j strasznie potem żałowaliśmy. Potem okazało się, że w internecie można jeszcze taniej kupić kawiarki Bialetti  i tak też zrobiliśmy. Sprawiliśmy sobie piękną, czerwono zieloną, czyli w barwach Włoch, kawiarkę. Espresso z niej jest mega, więc jakby jakimś cudem ktoś z Bialetti przeczytał tego posta to my bardzo chętnie zareklamujemy. Chociaż pewnie już się spóźniliśmy z ofertą, bo swego czasu pan Makłowicz namiętnie je polecał na swoim kanale. Tak więc czasem nie warto kupować czegoś u samego źródła. Potem w domu może się okazać, że można jeszcze taniej. Warto jednak tu zajrzeć, chociażby po to, żeby zobaczyć bogactwo designu kawiarkowego.

arkady w Turynie
W Turynie mamy szeroki wachlarz podcieni. Od zwykłych, nieco bardziej przybrudzonych, po bardziej eleganckie. Kryją w sobie zarówno tanie fast foody, jak i sklepy Gucci.
kawiarka Turyn
Kawiarkowy zawrót głowy. Ciekawe czy po 20% zniżki nie okaże się, że i tak znajdziemy je dużo tańsze w internecie. Nic jednak nie zastąpi przyjemności stacjonarnych zakupów.

Antena dobrej energii

Nieopodal salonu jest jedna z największych atrakcji Turynu czyli wieża Mole. Pojawia się ona na wszystkich widokówkach. Jest również ulubionym motywem wszelkich bibelotów z Turynu, od breloczków, po likiery butelkach w jej kształcie. Co więcej Mole pojawiła nawet w logo zimowych igrzysk w Turynie w 2006 roku i na dwucentowej monecie euro. Pierwotnie miała to być synagoga. Kiedy jednak żydowska gmina zorientowała się, że strzelista wieża o wysokości 167 metrów będzie astronomicznie droga, zrezygnowała z finansowania dalszej budowy, którą następnie przejęło miasto. Wieża miała być najwyższą budowlą Europy z cegieł. I rzeczywiście tak było, ale tylko przez krótki czas. Do dziś jednak pozostaje najwyższą tego typu budowlą całych Włoch.

Mole nie nie miała jakoś  szczęścia w swojej historii. A to jej konstrukcja została nadwyrężona jeszcze podczas budowy przez trzęsienie ziemi. A to posąg ją wieńczący spadł w wyniku uderzenia pioruna (pomimo swojej potężnej wagi o dziwo się nie roztrzaskał). Potem była Druga Wojna i uszkodzona kopuła i dach, a kilka lat później spadła jej iglica przez huragan. Dziś na szczęście, po kilku remontach, budynek jest całkowicie bezpieczny. Nie ma się czego więc czego obawiać, spacerując po okolicznych uliczkach. Wciąż jednak jest coś tajemniczego i mistycznego w tej wieży. Niektórzy uważają, że jej architekt z premedytacją zaprojektował tak wysoki obiekt, ponieważ miała to być swego rodzaju antena, która ma skupiać całą pozytywną energię, i przekazywać ją turyńczykom. Sam wielki filozof Nietzsche jadał w pobliżu niej posiłki, twierdząc, że wieża pozytywnie wpływa na samopoczucie, poprzez właśnie swoją energię. Może i coś w tym jest, bo humory w Turynie dopisywały nam bardzo.

Mole Turyn
Obiektyw aparatu kompletnie nie jest w stanie ogarnąć ogromu wieży Mole. Na zdjęciach wydaje się dużo niższa, niż w rzeczywistości. Traci też na swojej strzelistości.
likier Turyn
Likiery w kształcie wieży Mole. Zwłaszcza ten pistacjowy przykuł nasza uwagę.

Włoskie Hollywood

Obecnie w wieży funkcjonuje Narodowe Muzeum Kina. Można tam obejrzeć klasyczne filmy, podczas pokazów zarówno pod chmurką, jak i w kinowej sali. Trzy lata temu sama wieża stała się na chwile wielkim kinowym ekranem, z okazji dwudziestolecia muzeum kina. Dwudziestominutowy film wyświetlany na fasadzie był widoczny z każdego punktu Turynu. Był to wielki hołd dla historii włoskiego kina i jego kultowych aktorów, takich jak Sophia Loren, Marcello Mastroianni, czy Monika Belucci.

Turyn zreszta swego czasu (na początku dwudziestego wieku) był stolica włoskiego kina i nazywano go małym włoskim Hollywood. Jak ważny był to przemysł dla miasta zobaczyć można w zabytkowym pasażu San Federico. Znajduje się najstarsze kino Turynu, które powstało w 1934 roku. Kino Lux dwukrotnie zmieniało nazwę, chociaż za każdym razem były to podobne do siebie, trzyliterowe słowa: Rex, Dux i w końcu Lux. Jego wspaniała architektura art deco przypomina bardziej pałac, lub świątynię. Zreszta idealnie pasuje tu określenie świątynia kina. Dzisiaj przemysł filmowy w Turynie przeżywa prawdziwy renesans. W samym tylko 2022 roku, w Turynie i całym Piemoncie wyprodukowano ponad dwieście filmów.

Turyn art deco
Wejście do zabytkowego kina w stylu art deco robi duże wrażenie.

Palec i cios w oko

Inna charakterystyczną budowlą centrum Turynu jest nieco niższa wieża Littoria. Wydawać by się mogło, że powstała dużo póżniej niż Mole, a tymczasem dzieli je raptem 35 lat. Pomiędzy nimi jest jednak architektoniczna przepaść, bo o ile Mole nawiązuje do neogotyku to Littoria wyglada właściwie jak współczesny budynek. Wieżę zbudowano podczas dyktatury Duce i jako siedziba partii faszystowskiej, miała być symbolem ostatecznego zerwania Włoch z monarchistyczną przeszłością. Zwłaszcza, że królewskie pałace na Piazza Castello znajdowały się rzut beretem od wieży.

Zaraz po wybudowaniu nie cieszyła się sympatią, a większość lokalsów uznała, że kompletnie nie pasuje do zabytkowego, barokowego, centrum miasta. Nadawano jej różne negatywne i prześmiewcze przydomki jak „palec duce”, „cios w oko”, „arogancka wieża”, a całkiem ostatnio „telefon komórkowy”. Dziś jednak stanowi ważny architektoniczny zabytek jako pierwszy wieżowiec we Włoszech o stalowej konstrukcji, spawanej elektrycznie. Znienawidzony wcześniej, dziś stał się synonimem luksusu, a apartamenty w nim są jednymi z najdroższych w całym mieście. Za jedyne sto tysięcy euro rocznie można podziwiać wspaniałe widoki barkowego centrum z usługami concierge w cenie.

Pałac w Turynie
Zderzenie zabytkowego centrum z palcem Duce. Po prawej Palazzo Madama, królewska siedziba dynastii saubadzkiej, która panowała w Piemoncie przez ponad 700 lat.
mc Donalds w turynie
„Zabytkowy” Mac, oczywiście w jednych z turyńskich podcieni.

A już wkrótce, w drugiej części, jeden z najwspanialszych dworców kolejowych świata ze specjalną poczekalnią przeznaczoną wyłącznie dla rodziny królewskiej, kolorowe lambo i kawałek Paryża.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *