Nasza Walencja [cz.4]- Turia, Guliwer i wspaniały dworzec

Rzeka której nie ma Kolejny dzień w Walencji zaczęliśmy od zwiedzania Ogrodów Turii, o których pisałem już przy okazji Miasteczka Sztuki i Nauki. Żeby przejść cały park potrzeba by chyba kilkunastu godzin więc wybraliśmy sobie tylko krótki odcinek. Po drodze mijaliśmy parkowe alejki, fontanny, klomby i ogromne boisko na którym akurat odbywał się mecz młodzików. […]

0

Rzeka której nie ma

Kolejny dzień w Walencji zaczęliśmy od zwiedzania Ogrodów Turii, o których pisałem już przy okazji Miasteczka Sztuki i Nauki. Żeby przejść cały park potrzeba by chyba kilkunastu godzin więc wybraliśmy sobie tylko krótki odcinek. Po drodze mijaliśmy parkowe alejki, fontanny, klomby i ogromne boisko na którym akurat odbywał się mecz młodzików. Patrząc na kibicujących rodziców pomyślałem sobie, że Hiszpanie mają fioła na punkcie dwóch rzeczy: futbolu i swojego kraju, bo tuż obok boiska stał wysoki blok mieszkalny, prawie cały w hiszpańskich flagach, mimo, że nie było żadnego święta.

Most nad Turią, której już nie ma
Patriotyczni Hiszpanie
W korycie Turii

Guliwer

Jedną z największych, i to w dosłownym sensie, atrakcji Ogrodów Turii jest Guliwer. Jest to olbrzymia postać leżącego chłopca, na którego rękach, nogach i innych częściach ciała są zjeżdżalnie. Niektóre z nich są nawet całkiem sporych rozmiarów. Cały Guliwer był okupowany przez dzieciarnię, a i niektórzy tatusiowie również próbowali swoich sił na zjeżdżalniach. Strasznie chciałem też zjechać, ale trochę się wstydziłem no bo jak tu taki stary piernik wśród tych wszystkich dzieci będzie wyglądać. Posiedzieliśmy chwilę na ławce i w końcu się odważyłem. Zrobiłem to najszybciej jak się dało żeby zauważyło mnie jak najmniej ludzi, ale i tak miałem wrażenie, że gapi się na mnie cała Walencja. Pewnie wcale tak nie było, ale mały stresik był. ?

Kwiatowy most i Brama Morska

Idąc starym korytem Turii w końcu doszliśmy do Kwiatowego Mostu (Ponte de les flors), który kwiatowym był nie tylko z nazwy, ale rzeczywiście cały tonął w kwiatach, głównie pelargoniach. Niedaleko mostu znajduje się mini łuk triumfalny. Jest to Brama Morska ( Porta de la Mar). Wcześniej była jedną z bram wjazdowych do miasta, ale w 1867 roku zarówno brama jak i mury miejskie dostały zrównane z ziemią i dopiero w 1946 roku zbudowano nową bramę z marmuru, która pełni wyłącznie funkcje pomnikowo- ozdobne. Brama stoi na środku przyjemnego placu, przy którym znajduje się bardzo fajny apartamentowiec, którego fasada jest częściowo pokryta przepięknym drewnem. Stąd niedaleko już do małego parku na placu D’Alfons Magnanimo, gdzie obok super wysokich ,prostych jak strzała, typowych, palm znajdują się jeszcze inne, których żółtawa, a w promieniach słońca, nawet złotawa kora najeżona jest setkami ostrych kolców. Takie dziwy natury można spotkać w sercu miasta!

Brama Morska i drewniany apartamentowiec

Dziwy natury

Dworzec jak pałac

Przecięliśmy całe centrum, aby dotrzeć do chyba najpiękniejszego dworca kolejowego, jakiego w życiu widziałem i to nie tylko z zewnątrz, ale również wewnątrz. Dworzec Północny (Estacio del Nord) to główna stacja kolejowa Walencji. Budynek w stylu art nuovo jest oszałamiający. Wygląda jak zamek, a na jej fasadzie zamiast motywów związanych z koleją można zobaczyć mandarynki, drzewa i inne “rolnicze” zajawki. Wewnątrz największe wrażenie robi sufit. Jest pokryty malutkimi kafelkami, tworzącymi kolorowe ornamenty i poprzedzielany drewnianymi belkami, a wszystkie kasy są również drewniane. Dodatkowo całość była udekorowana świątecznie i miało się ochotę usiąść na chwilę i po prostu pogapić na śpieszących się ludzi. I tak też zrobiliśmy. Wzięliśmy coś małego do jedzenia, usiedliśmy tuż przy wyjściu z dworca i w promieniach utęsknionego słońca gapiliśmy się na podróżnych.

Hol dworca północnego
Wspaniały dach hali dworca
Naprzeciwko dworca można podziwiać takie wspaniałe kamienice

Pomimo że budynek ma już ponad 100 lat wciąż doskonale spełnia swoje funkcje i jest jedną z najbardziej zatłoczonych stacji w całej Hiszpanii. Z dziesięciu torów co chwilę odjeżdżają i przyjeżdżają wszystkie lokalne i dalekobieżne pociągi z wyjątkiem koleji szybkich prędkości dla której specjalnie wybudowano w 2010 roku nowy dworzec (Valencia- Joaquin Sorolla) , znajdujący się na tyłach zabytkowej stacji. Odwiedziliśmy go parę dni później spodziewając się jakiejś ultra nowoczesnej architektury. Wewnątrz bardziej ma się wrażenie bycia na lotnisku niż na dworcu, a wrażenie to potegują bramki i taśmy do bagażu, zupełnie takie same jak przy lotniskowej odprawie. Niestety budynek jest wykonany z bardzo kiepskich materiałów. Ściany wykonane są z tworzywa, które przypomina cieniutki plastik i bałbym się o nie oprzeć.

I tak minął nam kolejny dzień w Walencji. Nieco bardziej leniwy, bo przecież na wakacjach trzeba też czasem trochę poodpoczywać, ale równie przyjemny.

D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *